"Będę startował w Unii na zbliżonych warunkach do tych z poprzedniego sezonu. Zdecydowałem się zostać w Lesznie głównie dlatego, że w 2007 roku w Unii ma być tylu zawodników, ile miejsc w składzie. Będę więc zatem pewny miejsca w składzie, a to pozwoli mi w osiąganiu lepszych wyników" - napisał na swojej stronie internetowej Miśkowiak. W tegorocznych rozgrywkach żużlowiec startował przede wszystkim z pozycji rezerwowego. Tym tłumaczył swoje słabe występy, twierdząc, że wyjeżdżając na tor zwykle dopiero w połowie zawodów, nie jest w stanie nawiązać walki z rywalami, którzy jadą od początku i są już dopasowani. Miśkowiak postanowił pozostać na najbliższe dwa lata w Unii, bo chce udowodnić kibicom, że stać go na dobrą i skuteczną jazdę. Były indywidualny mistrz świata juniorów twierdzi: "Podpisując kontrakt w Lesznie nie kierowałem się warunkami finansowymi, bo miałem lepszą ofertę z innego klubu. Zależy mi na tym, aby jeździć na wysokim poziomie. Będę robił wszystko, aby w Lesznie wszyscy mieli powody do zadowolenia z mojej jazdy". Czy kibice rzeczywiście będą cieszyli z jazdy Miśkowiaka? Do tej pory nie mieli do tego okazji. Tłumaczenia Miśkowiaka "zawodowego sportowca", mówiące o tym, że wyjeżdża za późno na tor raczej do nich nie przemawiały, bo same występy zawodnika je podważały. Wystarczy przypomnieć mecz Unia Leszno - Stal Rzeszów rozgrywany na stadionie "Żurawi", w którym Miśkowiak wyjeżdżając w 10 odsłonie zaliczył świetny występ, zdobywając 3 punkty. A już w następnym biegu przyjechał na końcu, choć przecież warunki panujące na torze nie mogły się w ciągu dwóch minut znacząco zmienić. Sezon 2006 nie był udany dla Miśkowiaka. Działacze Unii Leszno mogli zrezygnować z jego usług, jednak zdecydowali się postąpić inaczej. Dali szansę zawodnikowi, który przecież jest wciąż młody i cały czas się rozwija. Miśkowiak po słabszych dwóch ostatnich latach może wrócić do dawnej formy, może jednak też stać się inaczej. Czy działacze podjęli słuszną decyzję? O tym przekonamy się dopiero w trakcie przyszłorocznych rozgrywek. Konrad Chudziński