Bartosz Zmarzlik, Fredrik Lindgren, Martin Vaculik, Jack Holder, Leon Madsen, Robert Lambert (czołowa szóstka GP 2023), Jason Doyle, Szymon Woźniak, Jan Kvech (awans z GP Challenge) i Mikkel Michelsen (mistrz Europy 2023), to pewniacy do startu w cyklu GP 2024. Bewley też ma zostać. Promotor marzy o międzynarodowym towarzystwie Teraz organizatorzy muszą jeszcze podzielić dzikie karty. Jedną z nich ma dostać Daniel Bewley, numer 7 w końcowej klasyfikacji GP 2023. Co dalej? Docierają do nas głosy o możliwej rewolucji i nowych nazwiskach. Promotorowi marzy się międzynarodowa stawka i odświeżenie cyklu. W GP 2024 mogą się znaleźć, jako stali uczestnicy, Amerykanin Luke Becker, Łotysz Andrzej Lebiediew, Niemiec Kai Huckenbeck czy też Francuz Dimitri Berge. Każdy z nich spełnia marzenie promotora o większej różnorodności. Inna sprawa, że te nazwiska nie podniosą nam poziomu sportowego w GP. Jeśli teraz Bartosz Zmarzlik wygrał 5 z 9 turniejów, w których startował, to po takich zmianach mógłby zwyciężyć nawet w siedmiu, czy ośmiu. Rewolucja odbije się na jakości Grand Prix Jeśli GP ma trzymać poziom, to organizatorzy będą musieli zapomnieć o rewolucji i zatrzymać w cyklu nie tylko Daniela Bewleya, ale i także Maxa Fricke i Taia Woffindena. Do tego mogą dołożyć trzeciego Polaka i tu ewentualnie mogą dokonać wymiany Macieja Janowskiego na Dominika Kuberę. Także w przypadku trzeciego Duńczyka jest opcja, by zamienić Andersa Thomsena na Rasmusa Jensena, bo ten pokazał się z dobrej strony w tegorocznym finale Drużynowego Pucharu Świata. Jensen z Kuberą też nie dają żadnych gwarancji, ale to mniejsze ryzyko niż Becker, Huckenbeck, Lebiediew czy Berge. Każdy z nich miewał dobre momenty, ale całość wygląda raczej przeciętnie. Wystarczy spojrzeć na ich punkty w tegorocznej klasyfikacji, czy też na to, jak radzili sobie w SEC 2023.