Żużel w Wielkiej Brytanii, co do zasady, nie jest w najlepszym momencie. Regularnie pojawiają się wieści o problemach kolejnych ośrodków, głównie na tle finansowym i infrastrukturalnym. Niestety bardzo często te wieści są preludium do co najmniej przerwy od żużlowej rywalizacji w danym mieście, a czasem po prostu śmierci żużla w tym miejscu. Choć często napływają do nas smutne wieści, czasem zdarzają się też pozytywne historie. Niedawno do rywalizacji w lidze wrócił klub z Oksfordu. W Edynburgu okazało się, że pożegnanie ze stadionem zorganizowano niepotrzebnie, bo "monarchowie" będą dalej ścigać się na Armadale, a w Workington grupa pasjonatów tworzy stadion żużlowy od podstaw i to z sukcesami, bo w przyszłym roku będzie on gościł zawodników w ramach National Development League. Dobre informacje napływają też z gabinetów ligowych włodarzy. Od jakiegoś czasu mecze Premiership można oglądać na antenach Eurosportu, a mecze Championship były transmitowane na antenie stworzonej siłami klubów i związku platformie stremingowej. Teraz z Wysp napłynęły kolejne świetne informacje. Brytyjczycy wzięli przykład z Polaków i zdecydowali się na wprowadzenie telemetrii! Poza tym, w okolicach linii start/meta będą wdrażane kamery slow-motion, które mają zapobiec problemom z orzeknięciem kolejności na mecie, czy czołganiu się zawodników przed startem. Żużel rozwija się w kierunku Formuły 1 - Jesteśmy obecnie jedyny motorsportem, który nie ma transponderów. Wystarczy spojrzeć na inne dyscypliny. Czym byłaby Formuła 1 czy Moto GP bez telemetrii? - pyta retorycznie Jamie Courtney, promotor drużyn z Berwick i Oksfordu. - Nagłaśniałem ten temat od momentu, gdy zacząłem być promotorem. Uważałem, że możemy to zrobić, że możemy uczynić żużel bardziej wiarygodnym i dokładnym sportem właśnie dzięki transponderom mierzącym czas z dokładnością do tysięcznych części sekundy - mówi Courtney w rozmowie z brytyjskim tygodnikiem Speedway Star. Jakie dokładnie zmiany czekają brytyjski żużel? - Będziemy pomagać sędziom w przypadku rywalizacji do ostatnich metrów, mierzyć dokładne czasy biegów i dawać dane zawodnikom, z których będą mogli skorzystać, np. w trakcie treningów, bo będą widzieć poprawę, czy pogorszenie swojej dyspozycji - tłumaczy promotor drużyn z Oksfordu i Berwick. Na Wyspach rozpoczną od prostych rzeczy Brytyjski działacz racjonalnie podchodzi do tematu. - Nie spodziewamy się wystartowania rakiety i dolecenia na Marsa w pierwszej próbie. Chcemy rozpocząć od mierzenia dokładnego czasu przejazdu czterech okrążeń - przyznaje trzeźwo Courtney. - Z tego miejsca możemy zacząć gromadzić dane, np. dotyczące tego, kto wykręcił najlepszy czas okrążenia, czyli dane, które widzimy przy okazji cyklu Grand Prix - mówi promotor. - Może być to tak skomplikowane, jak tylko będziemy chcieli, ale chcemy rozpocząć od czegoś prostego. Wraz z rozwojem na przestrzeni lat, będziemy wyciągać z tego systemu dane, które będą bardziej przyjazne sportowi - deklaruje Jaime Courtney. Zobacz także: <a href="https://sport.interia.pl/zuzel/news-mowia-ze-ma-ciezki-charakter-on-tego-nie-rozumie,nId,6448969" target="_blank">Mówią, że ma ciężki charakter. On tego nie rozumie</a> <a href="https://sport.interia.pl/zuzel/news-mezczyzne-poznaje-sie-po-tym-jak-konczy-oni-konczyli-fatalni,nId,6446357" target="_blank">Mężczyznę poznaje się po tym, jak kończy. Oni kończyli fatalnie</a> <a href="https://sport.interia.pl/zuzel/news-wielka-frustracja-zawodnika-tego-nie-rozumie,nId,6444143" target="_blank">Wielka frustracja zawodnika. Tego nie rozumie</a>