Piotr Kaczorek, Interia: Panie Januszu. Drugie miejsce w cyklu SEC, srebrny medal, ale wszyscy liczyli na to, że będzie awans. Pomimo tego jest pan uśmiechnięty. Jak to możliwe? Janusz Kołodziej, srebrny medalista IME na żużlu 2022: To tylko dobra mina do złej gry. Czyli to nie jest tak, że wraz z upływem czasu łatwiej pogodzić się z porażką. Nie. Teraz czekam aż będę mógł zgasić światło i pójść do busa. Wydawało się, że ten tor będzie panu pasował. Tak, bo jest długi, szeroki, fajny. Podobny do tarnowskiego, który zna pan doskonale? Nie, nie, nie, zupełnie nie. Chodzi tylko o to, że jest to dłuższy tor, jest dużo miejsca do walki, ale, kurde, w pewnym momencie został przelany, toromistrzowie nie poradzili sobie z wodą - w pewnym momencie było jej w nawierzchni zbyt dużo i zaczęli ją ściągać. Co równanie nie było już lane, tylko była ta nawierzchnia ściągana. Nie było o co się oprzeć po zewnętrznej i zrobił się wąski pas przy krawężniku, który sprzyjał szybkiej jeździe, ale gęsiego. Janusz Kołodziej miał w Pardubicach problem ze startami A pan dzisiaj nie miał dobrych startów. Tak, ja nie dość, że mam problem z twardymi torami, to jeszcze z twardymi startami - więc zrobił się podwójny problem. Albo nie mam startu i walczę na trasie, albo mam dobry start i jest problem, żeby dojechać. Startu dziś zabrakło. Gdybym wiedział, że tak będzie, że przegram o punkt, to naprawdę zrobiłbym wszystko, żeby coś znaleźć. Na treningu nic tego nie zapowiadało. W pewnym momencie jakby mi ktoś założył kajdanki i powiedział, że się nie da. Dzisiaj było raczej to pierwsze - nie było startu, była walka na dystansie. To była kwestia poświęcenia startu i ustawienia motocykla pod trasę, czy nie mogliście się do tych pól dopasować? Ja ogólnie mam trochę problem z twardymi startami. Zawsze po słabych zawodach trafiam gdzieś, gdzie na starcie trzyma, jest przyczepniej i od razu jest lepiej. Miałem to w głowie, że dzisiaj taki start będzie, starałem się odrabiać lekcje na treningach, ale co tor, to jednak minimalnie one się różnią. Wydawało się, że i tak mogę coś z tego wycisnąć, w niektórych biegach miałem przebłyski, ale to nie było to. Będzie teraz półroczna przerwa i będę musiał nad tym popracować. Sporo myślenia przed panem. Myślenia, analizy. Zawsze są plusy i minusy. Gdy przegrywasz ostatnie zawody o coś fajnego, ważnego dla ciebie jednym punktem, to może ci to dać dużo do myślenia zimą - co wyciągnąć siebie, żeby było jeszcze lepiej. Gdyby było dobrze, to może bym myślał, że jest dobrze (śmiech). Czy Janusz Kołodziej popełnił błąd wybierając pole A? Na bieg ostatniej szansy Leon Madsen wybrał pierwsze pole, pan drugie. Jaki myśli stały za tym wyborem? "Wygram ten start"? No! Tak! Że wygram ten start... A czy nie lepiej byłoby wybrać pole trzecie lub czwarte, jeżeli starty nie były dziś pana atutem? Miałem wrażenie, że one są niekorzystne. Jak stawałem po kolei na każdym to cały czas te wewnętrzne były bardziej korzystne. Czyli Leon pana trochę przechytrzył, wpuszczając pana pod siebie. Tak, ale jak ma się dobry start, to zawsze ma się jakieś opcje. Jak jest słaby, to co bym nie wziął, to byłby problem. Wybrałem mniejsze zło i myślałem, że jak w trzech ostatnich biegach jeździłem cały czas z zewnętrznych pól i tam w ogóle nie wychodziły mi starty, to miałem nadzieję, że wewnętrzne będą mi sprzyjać. Okazało się, że nie. Nie wiem, czy to by coś zmieniło, jakbym wziął inne. Kołodziej będzie dalej walczył o Grand Prix Mówi pan o tym, że to nie jest fajne, gdy traci się coś, na czym bardzo zależy. Czuje się pan trochę tak, jakby pokazano panu ciastko, pomachano przed nosem, a później zabrano? Bo wydawało się, że mistrzostwo jest naprawdę blisko. Był jeden punkt przewagi i wiadomo było, że można to zawsze stracić. Gdyby było dziesięć, to można by tego być bardziej pewnym - tutaj nie byłem pewien niczego. Byłem nastawiony na walkę, no i okazało się, że to poszło w drugą stronę. Takie jest życie. Wiele razy wygrywałem, wiele razy przegrywałem, więc trzeba umieć żyć i z wygrywaniem, i z przegrywaniem. Nie jestem więc mocno załamany, tylko rozczarowany, bo mogło być lepiej. Z tego celu, jakim jest awans do Grand Prix, chyba pan nie rezygnuje, prawda? Dalej będzie to dla pana istotne? Tak. Dopóki organizm nie będzie miał dość i nie powie "koniec", będę walczyć. Rozmawiał Piotr Kaczorek Zobacz także: Nawet sędzia im tego nie zabrał! Wilki Krosno w PGE Ekstralidze! Chciał pomóc koledze. Tego w finale się nie spodziewał Roczne zawieszenie za niedotrzymanie słowa?! To możliwe!