FOGO Unia Leszno zaskakuje. Drużyna, która miała rozjechać pierwszą ligę niczym walec, już w drugiej kolejce doznała porażki. Widać też, że jej lider Janusz Kołodziej ma poważny problem. Przełomowa decyzja właściciela Stali. Wydał miliony. Teraz ogłasza Janusz Kołodziej zadzwonił z nietypową prośbą Dzień przed wyjazdowym meczem z Cellfast Wilkami Krosno Kołodziej zadzwonił z nietypową prośbą. Chciał koniecznie uczestniczyć w odbiorze dmuchanych band. Po wypadku Taia Woffindena wprowadzono dodatkowe restrykcje mające zwiększyć bezpieczeństwo. To jedna z nich. Odbiór band polega na tym, że odkopuje się 10 elementów i sprawdza, czy są prawidłowo wkopane w ziemię. Organizatorzy meczu nie wyrazili zgody na przyjazd Kołodzieja, więc ten przyjechał dwie i pół godziny przed zawodami. Obszedł tor wokół. Sprawdzał linki i mocowania band. Nie zgłosił przy tym żadnych zastrzeżeń. Dwa poważne wypadki zostawiły ślad na psychice Janusz Kołodzieja Cała ta akcja tylko utwierdziła wszystkich w przekonaniu, że Kołodziej żyje w strachu o bezpieczeństwo. Rok temu miał dwa poważne upadki i jeszcze się po nich nie otrząsnął. - Ja nie pamiętam, kiedy on miał taśmę. Strasznie nerwowy był w meczu z nami - mówią nam w Krośnie. Sławomir Kryjom, dyrektor Unii stara się jednak zachować zimną krew. - Jasne, że te dwie ubiegłoroczne kontuzje mają wpływ na jazdę Janusza. On potrzebuje czasu i spokoju, żeby wejść na wyższe obroty. Na szczęście my ten czas mamy - przekonuje Kryjom. Dla Unii jest jednak dużym kłopotem to, że obawy Kołodzieja pojawiły się akurat wtedy, gdy kontuzji doznał Ben Cook. Jego absencja w ostatnim meczu w Krośnie była aż nadto widoczna. I to pomimo tego, iż Unia skorzystała z przepisu o zastępstwie zawodnika. - Na zz-tce zrobiliśmy cztery punkty. Można przypuszczać, że sam Cook zrobiłby więcej. Dlatego, teraz gdy go nie ma, jeszcze bardziej potrzebujemy wszystkich zawodników - dodaje Kryjom. Problemy Janusza Kołodzieja nie mogły się pojawić w gorszym momencie Cook ma pauzować nawet 8 tygodni. Trudno natomiast wyrokować, kiedy minie strach u Kołodzieja. To są indywidualne sprawy. Jednym wystarcza kilka spotkań, inni potrzebują miesięcy. Kołodziej już to przerabiał, jest doświadczony, więc w klubie mają nadzieję, że szybko się pozbiera. Bo w tej formie, w jakiej jest, nie pomaga ani odrobinę. Na Złotym Kasku przydarzył mu się prosty błąd jeździecki, który także wynika po części z jego obaw. Oczywiście sprawy bezpieczeństwa są bardzo ważne, ale lider, zawodnik, od którego zależy prawie wszystko, powinien się koncentrować na meczu, a nie sprawdzać, czy bandy są prawidłowo zamontowane. Od tego są wyznaczone osoby. Unia, przynajmniej na razie, patrzy na to spokojnie. W klubie liczą, że za miesiąc, dwa wszystko się uspokoi, a Kołodziej będzie się skupiał już tylko na ligowej rywalizacji. Jeśli to nie nastąpi, to Unia może zapomnieć o awansie. W środowisku nie brak głosów, że "związkowcy" (tak nazywa się Kołodzieja i Grzegorza Zengotę odkąd zaangażowali się w sprawdzanie dmuchanych band) mogą przekreślić ambitne plany klubu.