Jeleniewskiemu na szczęście nic się nie stało, bo kask spadł dopiero po uderzeniu Nowaka. Nawet nie ma sensu rozmyślać nad skutkami upadku, w którym Jeleniewski dostałby strzał w gołą głowę. Zawodnik może dziękować niebiosom. Rozgorzała jednak dyskusja nad tym, czy żużlowiec Polonii na pewno dobrze zapiął kask. Przecież przy obecnych technologiach, niemożliwe by tak po prostu zleciał z głowy. W mediach społecznościowych tłumaczył to były żużlowiec, Patryk Malitowski. - Kask zapięty. Wypiął się policzek emergency i kask stał się luźny, przez co spadł z głowy. Te policzki mogą być wypinane jednym pociągnięciem przez lekarzy, kiedy trzeba delikatnie zdjąć kask z głowy - opisał. Postanowiliśmy zapytać jednego z wiodących producentów kasków żużlowych o to, czy jest możliwe, aby jego kask spadł z głowy. Powiedział wprost: prędzej z kaskiem urwie się głowa niż on sam spadnie. Oczywiście pod warunkiem, że jest zapięty prawidłowo. Tak więc mamy pewne rozbieżności. Rempała zapewniał, że jego syn zapiął kask Sobotnia sytuacja rzecz jasna musiała przywołać wspomnienia z 2016 roku. Krystian Rempała wówczas uderzył nieosłoniętą głową o tor. Po kilku dniach zmarł w szpitalu. Chwilę przed uderzeniem kask został strącony przez motocykl Kacpra Woryny. Ojciec Krystiana prosił, by nie tworzyć historii o rzekomo niezapiętym kasku. Prokuraturze pokazywał, że kask może spaść nawet gdy się go dobrze założy. Ponoć w trakcie ekspertyzy wyszło, że da się taki kask zerwać mimo zapięcia. Wydaje się jednak, że akurat tutaj pełnej prawdy się nie dowiemy. Świadkowie upadku Rempały mówili, że Krystian na pewno nie miał zapiętego kasku. Jeleniewski miał znacznie więcej szczęścia niż jego młodszy kolega i dzięki temu wyszedł z opresji tak naprawdę bez szwanku. Centymetry jednak dzieliły go od śmiertelnego zagrożenia.