Przed nami faza play-off w PGE Ekstralidze, czyli to co tygrysy lubią najbardziej. Choć do zamknięcia rundy zasadniczej pozostały jeszcze dwa mecze, to nic one już nie zmienią, co tylko potwierdza, że sześć zespołów w walce o medale, to bubel do natychmiastowej zmiany. To jakieś kuriozum, bo na upartego, można by rozgrywać play-offy, nawet przed spotkaniami o pietruszkę w Krośnie i Wrocławiu. No ale trudno, taki mamy klimat. Panom w marynarkach powinna się jednak zapalić jeśli nie czerwona, to pomarańczowa lampka, że uchylają klubom nieba, ale zabijają, to co najważniejsze w tej zabawie, czyli emocje. Niby w weekend miękka gra się kończy, niby zapowiadają się wielkie grzmoty i nie chodzi o dość częste ostatnio w całej Polsce wyładowania atmosferyczne. Chciałbym się mylić, ale moim zdaniem na sensacyjne rozstrzygnięcia nie ma co liczyć. Sparta przespaceruje się po Fogo Unii Możemy podpierać się wyświechtanymi regułkami, że znów wszystko zweryfikuje tor, albo że play-off rządzi się swoimi prawami. Prawda papieru jest jednak taka, że w trzech parach mamy dwóch zdecydowanych faworytów - Betard Spartę Wrocław i Platinum Motor Lublin. Nic dwa razy się nie zdarza. Dla wrocławian, którzy polegli niedawno w Lesznie, a była to ich pierwsza porażka w sezonie, przejście Fogo Unii, cytując klasyka, powinno być jak zjedzenie zupy. Wraca Piotr Pawlicki więc tym razem nie będzie zmiłuj I najlepszy zespół po sezonie regularnym nie da się zaskoczyć. Leciuteńki, ale tylko leciuteńki niepokój w Lublinie. Kontuzja Jacka Holdera powoduje, że w łapiącym wiatr w żagle Apatorze prężą muskuły. Jakieś podstawy są, odpalił Patryk Dudek, ale... łudź się łudź, jak mówi bajka o łodzi. Toruń nie ma juniorów, a Mateusz Cierniak skutecznie załata dziury po Australijczyku. Motor chwilę słabości już zaliczył. W Grudziądzu. GKM klepnął wtedy lublinian do 34. Nie spodziewam się powtórki, ale nikt przecież kibicom Apatora nie zabroni marzyć. Na miejscu torunian nie zachłystywałbym się remisem w Gorzowie. Stal może i wpadła w mały dołek, ale jechała na zupełnie inaczej przygotowanej nawierzchni niż zazwyczaj i potraktowała te zawody wybitnie szkoleniowo. Menedżer gorzowian, to szczwany lis, lubi też wprowadzić zamęt w szeregi rywala, więc wcale się nie zdziwię, jak to była zasłona dymna przed play-off. Zgodnie z tym, co przedstawia tabela, najbardziej wyrównana rywalizacja czeka nas w dwumeczu Gorzowa i Częstochowy. Obie ekipy są pod formą, ale chyba więcej powodów do niepokoju jest jednak pod Jasną Górą. Trzeba postawić na nogi Duńczyków, a czasu nie ma, zegar tyka. Mimo wszystko na lucky losera, aby załapać się półfinałów powinno wystarczyć.