Nie milką echa po skandalu w Krośnie. Obecnie trwa szukanie winnych i odpowiedzialnych za ten bajzel. Całą sprawą zajmuje się Komisja Orzekająca Ligi, ale ja bez specjalnego zagłębiania się w dokumenty, raporty itp. już wskazałbym palcem na komisarza tego meczu - Michała Wojaczka. Jeśli był on w Krośnie dzień przed nazwijmy to szumnie meczem, czym się tam zajmował? Przechodził z tragarzami, wpadł pozbijać bąki, czy przyjechał do rodziny na urlop i akurat przy okazji wpadł na stadion wypić kawkę z prezesem? Gdzie był komisarz toru? W tym momencie powinien przejąć władzę nad torem. Patrzeć na ręce gospodarzom. Jeżeli widział, że przedstawicielom Wilków przygotowanie nawierzchni wymyka się pod kontroli, wkroczyć do akcji, zwołać naradę, wziąć panów: Finfę i Kwiecińskiego wraz z toromistrzem na stronę i uderzyć pięścią w stół. Wydać jasne komendy, robicie to, to i to, a jeśli nie ogarniecie tematu, jutro przyjeżdża sędzia i wlepiamy walkower jak stąd na drugi koniec Polski. Prace nad torem w dniu zawodów, to już była musztarda po obiedzie. Próba reanimacji trupa. Akcja ratunkowa, żeby telewizja zobaczyła, że się staramy, a nuż, widelec spotkanie pójdzie. No i poszło, tylko, że zamiast widowiska wyszedł kabaret. W tej całej historii dziwię się, że sędzia Paweł Słupski na to przystał. Jakby chciał wyjść z tej niekomfortowej sytuacji z honorem, a potem zabrakło mu konsekwencji. Zachował się nie fair przerywając zawody po dziewiątym wyścigu, kiedy nie wszyscy zawodnicy odjechali trzy serie. Gdyby miał "cojones", zaraz po przyjeździe na obiekt, podjąłby męską decyzję, panowie tor jest nieregulaminowy, kończymy zabawę, tyle ode mnie, wracajcie bezpiecznie do domów. Wcześniej Speedway Ekstraliga przymykała oko na samowolkę Krosna. Kłopoty z rozwalającą się nawierzchnią zrzucano na karb pogody i przedsezonowego generalnego remontu infrastruktury stadionowej. Teraz było słonecznie, a i tak doszło do rażących zaniedbań. Cofnięcie licencji torowi, to chyba dopiero "przedsmak" pakietu surowych kar, jaki zostanie krośnianom wymierzony. Ale nie takich "śmiesznych" na piętnaście lat w zawieszeniu. Sankcja musi być odczuwalna, taka, aby następnym razem ktoś dwa razy poważnie się zastanowił, czy warto dalej sobie bimbać. Niczego się nie nauczyli. To musiało się tak skończyć Niech to będzie przestroga dla innych, że kombinatorstwo ma krótkie nogi, prędzej czy później i tak wyjdzie na jaw, a w przypadku krośnian mamy do czynienia z recydywą. Dostali wirtualną żółtą kartkę, czas na czerwoną. Przecież walkower z Falubazem niczego beniaminka PGE Ekstraligi nie nauczył. Dostali palec, to wzięli całą rękę. Do tej pory wszystko uchodziło im na sucho, byli traktowani na specjalnych zasadach, ale miejmy nadzieję, że miarka wreszcie się przebrała. Czytam, że tor na lidze U24 w poprzedni wtorek był gładziutki i równy jak stół, a parę dni później wyszedł gorszy niż na potyczkach z Toruniem i Grudziądzem, gdzie już wtedy goście składali szereg zastrzeżeń. No to niech każdy odpowie sobie sam, czy krośnianie grali czysto. Leszek Tillinger