Już przed sezonem poczyniono kroki, które mogły wskazywać na ekstraligowe plany. Na stadionie przy ulicy Sportowej zaplanowano budowę odwodnienia liniowego, które w PGE Ekstralidze jest obowiązkiem. To akurat jak najbardziej godne pochwalenia. Klub wolał się przygotować, a nie robić coś na ostatnią chwilę. W tym roku na takim podejściu mocno przejechali się zresztą w Ostrowie. Skoro w Polonii są pieniądze, to na co czekać? Jeden temat po ewentualnym awansie będzie już z głowy. Ale najpierw ten awans trzeba jeszcze wywalczyć. Duża część bydgoskiego środowiska jest absolutnie pewna, że cztery mecze, jakie pozostały do upragnionego celu są wyłącznie formalnością. Rywale nie są jednak amatorami. Choć zarówno Falubaz, Wilki, jak i Orzeł, mają swoje problemy, to wciąż nieprzypadkowo są w tej fazie rozgrywek. Zwłaszcza krośnianie mogą Polonii dużo krwi napsuć. Nie potrafią przegrywać? O tym, że w Polonii nie tolerują już nawet pojedynczych porażek w 1. Lidze, niech najlepiej świadczy sytuacja z meczu z Wybrzeżem w miniony piątek. Po słusznym wykluczeniu Adriana Miedzińskiego, zawodnik był bardzo nerwowy i w budce telefonicznej próbował przekonać sędziego do swoich racji. Używał przy okazji dość komicznie brzmiących argumentów, wyglądało to trochę tak, jakby mówił w ogóle o innym biegu. Obok stał menedżer Krzysztof Kanclerz, który mimo swojej roli wcale spokojniejszy nie był. Wręcz nakręcał zawodnika, by ten walczył o swoje. Dziwna to postawa, bowiem wiedząc że Miedziński będzie jeszcze potrzebny w kolejnych biegach, powinien był odpocząć i zrelaksować się. Tymczasem prowadził bezcelową rozmowę z sędzią, która i tak nic nie dała. A mecz pojechał bardzo słaby. Bardzo dużo nerwów było także w szeregach Polonii po pierwszym meczu w Gdańsku, który przegrała, zdaniem niektórych, przez złe decyzje sędziego. Widać, że parcie na awans jest w Bydgoszczy ogromne i temu trudno się dziwić. Ale należy też umieć pogodzić się z porażką. Czytaj też:Nie będą po nim płakali. Mają dość ojca