W niedzielny wieczór nawet nie trzeba było jakoś specjalnie zachęcać kibiców do przyjścia na stadion. Starcie mistrza z wicemistrzem kraju nie zdarza się przecież zbyt często. Dodatkowo na torze zaprezentowała się istna plejada gwiazd - na czele z Taiem Woffindenem, Maciejem Janowskim i Mikkelem Michelsenem. Początek zmagań pokazał nam, że czeka nas spotkanie z nieoczywistymi bohaterami w roli głównej. Z miejscowymi matadorami jak z dziećmi radził sobie na przykład Dominik Kubera, a wtórował mu dość niespodziewanie Jarosław Hampel. Betard Spartę napędzały młode wilczki, czyli Gleb Czugunow i Daniel Bewley. Dopiero później do prądu podłączył się Maciej Janowski, dzięki któremu gospodarze znaleźli się na minimalnym prowadzeniu. Przyjezdni nie zamierzali jednak odpuszczać. Do wcześniej wspomnianych Dominika Kubery i Jarosława Hampela dołączył Mikkel Michelsen. Duńczyka zmotywowało chyba kontrowersyjne wykluczenie w jedenastej gonitwie dnia, kiedy to sędzia dopatrzył się jego faulu na upadającym Glebie Czugunowie. Zupełnie inne nastroje panowały zaś w obozie Taia Woffindena. Uśmiech z ust Brytyjczyka zniknął szybciej niż się spodziewano i gwiazdor PGE Ekstraligi zamiast cieszyć się z kolejnej w tym roku dwucyfrówki, musiał przełknąć gorycz porażki. Obie drużyny do biegów nominowanych szły ze sobą łeb w łeb. Doprowadziło to do uwielbianej przez fanów nerwowej końcówki, w której wynik mógł iść tak naprawdę w dwie strony. W czternastej odsłonie popis dał Daniel Bewley. Brytyjczyk w najważniejszym swoim biegu nie przegrał z presją i pokazał plecy Dominikowi Kuberze, zapewniając tym samym biegowe zwycięstwo zespołowi. W niektórych wrocławskich domach powoli otwierały się już szampany. Szybko jednak radość kibiców w żółto-czerowonych szalikach przerodziła się w ogromną złość. Mikkel Michelsen oraz Jarosław Hampel dzięki podwójnemu zwycięstwu uciszyli cały Stadion Olimpijski i zamiast gromkiego "WTS, WTS, WTS" można było tylko usłyszeć celebrujących fanów Motoru. Lubelscy fanatycy mają ogromne powody do radości. Ich drużyna wciąż jest bowiem jedyną niepokonaną ekipą w całej lidze. Taki stan rzeczy raczej prędko nie ulegnie zmianie, ponieważ podopiecznych Macieja Kuciapy i Jacka Ziółkowskiego czeka teraz domowy mecz przeciwko czerwonej latarni rozgrywek z Ostrowa. A co u Betard Sparty? Piekielnie trudny wyjazd do Gorzowa, gdzie pomimo kłopotów pozasportowych zespół jest zmotywowany jak nigdy wcześniej.