W piątkowy poranek sympatyków obu drużyn zdecydowanie bardziej niż końcowy wynik interesował wygląd nieba nad Wrocławiem. Pomimo niepokojących obrazków w postaci ciemnych chmur, ostatecznie skończyło się na strachu i długo wyczekiwany klasyk PGE Ekstraligi doszedł do skutku. Poza pogodą nie zawiedli również kibice, którzy licznie wybrali się na Stadion Olimpijski, by podziwiać obecnych mistrzów kraju w drugim tegorocznym spotkaniu o stawkę. Goście także nie mogli narzekać na brak wsparcia. Zresztą jak nie utożsamiać się z Fogo Unią po takim początku sezonu? Po odejściu Emila Sajfutdinowa mało kto w kraju wierzył w jakikolwiek medal, a tymczasem podopieczni Piotra Barona odprawili już z kwitkiem między innymi zielona-energia.com Włókniarza czy zremisowali z Moje Bermudy Stalą. Co ciekawe, leszczyńscy fani udali się do stolicy Dolnego Śląska razem z... prezesem klubu. - Zostawiłem furę i przyjechałem pociągiem - oznajmił Piotr Rusiecki na antenie Eleven Sports. Fogo Unia Leszno na przekór ekspertom Ci, którzy spodziewali się zdecydowanego zwycięstwa Betard Sparty, patrząc na tablicę wyników po siódmym biegu musieli się srogo zdziwić. Po rewelacyjnej drugiej serii startów przyjezdni objęli bowiem dwupunktowe prowadzenie. Wreszcie odżył Jaimon Lidsey. Ponadto kolejny raz David Bellego nie sprawiał wrażenia debiutanta, a zawodnika jeżdżącego w elicie od paru dobrych lat. Gdy do tego dodamy gryzących każdy centymetr toru juniorów, na myśl przychodziła nam tylko i wyłącznie legendarna hydra. Co prawda nie niszczyła ona wszystkiego na swojej drodze jak w sezonach 2017-2020, ale wrocławianie i tak najedli się sporo strachu. Uśmiech z ust kibiców gospodarzy zniknął już przy okazji drugiej gonitwy dnia. Potworny upadek zaliczył wówczas Michał Curzytek. 19-latek wpadł w jadącego przed nim Huberta Jabłońskiego, który tak mocno skontrował motocykl, że niemal stanął w miejscu. Tylko cud sprawił, iż skończyło się na siniakach i obaj żużlowcy kontynuowani zmagania. W dziewiątej odsłonie mniej szczęścia miał niestety Tai Woffinden. Brytyjczyk chcąc uniknąć kontaktu z Jasonem Doylem położył się na torze, nieprzyjemnie uderzając tyłem głowy w twardą nawierzchnię. Macieju Janowski, czy to ty? W międzyczasie Fogo Unia wciąż nie przestawała konsekwentnie punktować. Ambitna postawa zespołu w połączeniu z kosmicznymi liderami (Doyle, Kołodziej) doprowadziła do minimalnego prowadzenia w decydującej fazie starcia. Tego samego nie można było powiedzieć o obecnych złotych medalistach drużynowych mistrzostw Polski. Siebie nie przypominał zwłaszcza Maciej Janowski. Kapitan zespołu w piątek zupełnie nie dogadał się ze sprzętem i zamiast wyprzedzać rywali jak tyczki, kończył wyścigi daleko za przeciwnikami. Nic więc dziwnego, iż 30-latek musiał drżeć o to by w ogóle wystąpić w biegu nominowanym. Goście nie pękli także w najważniejszym momencie. Najpierw piękną walkę o trzy "oczka" z Maciejem Janowskim wygrał Jason Doyle. Później kropkę nad "i" postawił Janusz Kołodziej i tak oto największa dotychczasowa sensacja sezonu 2022 stała się faktem. Leszczyńscy kibice powinni teraz udać się do prezesa Piotra Rusieckiego i w podziękowaniu ufundować mu powrót do domu taksówką lub luksusowy nocleg w centrum Wrocławia, by ten do domu wracał jak król. BETARD SPARTA WROCŁAW: 44 FOGO UNIA LESZNO: 46 Betard Sparta Wrocław: 44 9. Zastępstwo zawodnika 10. Daniel Bewley 10+2 (0,3,2*,1,3,1*) 11. Tai Woffinden 10 (3,1,w,1,3,2) 12. Gleb Czugunow 8+1 (0,0,3,3,1,1*) 13. Maciej Janowski 7+1 (2,1,2*,d,0,2) 14. Bartłomiej Kowalski 7 (3,1,3) 15. Michał Curzytek 2 (1,0,1) Fogo Unia Leszno: 46 1. Jason Doyle 12+2 (2,3,2*,2*,3) 2. Janusz Kołodziej 13+1 (3,2*,3,2,3) 3. David Bellego 5+2 (1*,2*,0,2,0) 4. Jaimon Lidsey 9 (2,3,1,3,0) 5. Piotr Pawlicki 5+1 (1,1,2,1*) 6. Hubert Jabłoński 0 (w,0,0) 7. Maksym Borowiak 2 (2,0,0) 8. Antoni Mencel - nie startował