Smolinski to zdecydowanie najważniejsza postać nowożytnej historii czarnego sportu. W annałach historii żużla zapisał się nie tylko licznymi sukcesami na krajowym podwórku czy workiem medali zebranych z długiego toru. Pamiętamy go przede wszystkim z sensacyjnej wiktorii podczas inauguracji cyklu Grand Prix w nowozelandzkim Auckland przed dziewięcioma laty. W oczach bukmacherów zwycięstwo Niemca było najmniej prawdopodobnym scenariuszem na rozstrzygnięcie tego turnieju. Przewagę zapewnił sobie za pomocą nowinki technologicznej - przełącznika zapłonu zainstalowanego przy manetce. Smolinski to pasjonat technologii Po sensacyjnym sukcesie Smolinskiego włodarze ze światowej federacji FIM szybko zakazali stosowania takiego rozwiązania, a Niemiec nigdy swojego sukcesu nie powtórzył, a następnie nieco zniknął z oczu polskich kibiców. Wciąż kontynuował jednak karierę zawodniczą na swoim krajowym podwórku. Jako że od zawsze słynął on jako jeden z najbardziej inteligentnych i rozważnych poza torem zawodników, dokonał on także ważnej inwestycji na przyszłość. Kontynuował przy tym swoją fascynację sprzętowym obliczem speedwaya. Kiedy na emeryturę przeszedł słynny szwedzki tuner Jan Andersson, Smolinski zdecydował się wykupić jego warsztat. Choć póki co Niemiec był skupiony bardziej na jeździe - ewentualnie walce z własnym zdrowiem po to, by móc znowu jeździć - to mechaniczno-inżynieryjnej pasji wcale nie porzucił. W swoich wyścigach dosiada motocykli z silnikami przygotowywanymi przez samego siebie. Na jego, mimo wszystko dość wysokim, poziomie takie rozwiązanie jest istnym ewenementem. W nadchodzącym sezonie Smolinski będzie reprezentował barwy Trans MF Landshut Devils. W 2021 roku Niemiec miał ogromny wpływ na awans drużyny do eWinner 1. Ligi. Niestety, na zapleczu PGE Ekstraligi odjechał zaledwie 3 biegi. Już podczas pierwszego spotkania odnowiła mu się dawna kontuzja biodra. Na tor wrócił dopiero we wrześniu, podczas turnieju Night of the Fights w Kloppenburgu. Spisał się świetnie, czym rozbudził nastroje bawarskich kibiców na udane występy w przyszłym sezonie. Wszystko wskazuje więc na to, że nie zamierza w najbliższym czasie kończyć kariery. Jednakże, kiedy już wreszcie podejmie te decyzję, to raczej nie powinniśmy szybko zapomnieć o jego istnieniu.