O młodym chłopaku z Tucholi głośno zrobiło się już w czasach, kiedy jeździł na miniżużlu. Niestety w parze z talentem nie poszły ogromne pieniądze, których wyraźnie brakowało. Podczas gdy rywale korzystali z nowoczesnego sprzętu, Szymon Woźniak często wybierał się na zawody z motocyklem mogącym w każdej chwili rozlecieć się na kawałki. To właśnie z tego powodu w paru ważnych turniejach nastolatek musiał obejść się smakiem i jedynie z zazdrością spoglądał na triumfujących bogatszych przeciwników. W zmaganiach międzynarodowych zachwycali zwłaszcza Duńczycy, mogący pochwalić się rodzinami dysponującymi wielkimi zasobami finansowymi. Kariera uratowana rzutem na taśmę Najbliżsi głównego bohatera naszego tekstu mieli jednak inną, bardzo ważną zaletę. - Kiedy zaczynałem mając siedem lat, oni zarywali wolne weekendy i ciężko pracowali przez cały tydzień. W piątek popołudniu wracali, wsiadali w samochód i jechali ze mną na drugi koniec Polski. Później w poniedziałek znów wstawali wcześnie rano. To było tyle wyrzeczeń, że nie jestem im w stanie podziękować - mówił obecny zawodnik ebut.pl Stali Gorzów w 2017 roku po największym sukcesie karierze, do którego przejdziemy w dalszej części materiału. W pewnym momencie kariera młodego Szymona znalazła się nad przepaścią i konieczne było pozyskanie funduszy z zewnątrz. Rodzina wpadła wtedy na pomysł napisania ogłoszenia w jednej z lokalnych gazet. Liczono na cud i ten ku ogromnej radości nastolatka ostatecznie nastąpił. - Jeden człowiek na to odpowiedział. Dzięki niemu jeżdżę dalej. Kupił mi dwa motocykle. Zrobił z nich świetny sprzęt. Sam go przygotowywał, bo znał się na fachu. Po kilku miesiącach jego pracy zostałem wicemistrzem Polski i zdobyłem Puchar Polski - wspominał 30-latek w serialu "To jest żużel" produkcji Canal+. „Nie ma miesiąca, żebym go nie odwiedzał na cmenatrzu” Współpraca między obiema stronami z miesiąca na miesiąc zacieśniała się coraz bardziej. Miniżużlowiec odwiedzał chociażby sponsora, pomagał mu w drobnych pracach, czy wspólnie wybierał się z nim na krótkie wypady. Wiele wskazywało na to, że przed nimi naprawdę mnóstwo wspaniałych chwil także w dorosłym speedway’u. Pewnego dnia wszystko niestety posypało się niczym domek z kart i młody chłopak otrzymał przepotężny cios od losu. - W dzień moich trzynastych urodzin odszedł. To najtrudniejsza rzecz, która mnie spotkała. To był gość, do którego mogłem mówić "Tato". Kiedy odpowiedział na moje ogłoszenie, potraktował mnie jak syna. Tak jakby się anioł mną zaopiekował. Nie ma miesiąca, żebym go nie odwiedzał na cmentarzu, bo gdyby nie on, to dawno bym nie jeździł. Już nikt by o moim nazwisku nie pamiętał - wrócił do tych przykrych chwil. Te sceny przeszły do historii. Nie mógł powstrzymać łez Szymon Woźniak pomimo tego wszystkiego, pokazał ogromny hart ducha. Już trzy lata później zadebiutował w najwyższej klasie rozgrywkowej w barwach Polonii Bydgoszcz. Należał zresztą do ścisłej czołówki wśród juniorów, co udowodnił w 2014 roku w Gorzowie, kiedy to zdobył złoty medal młodzieżowych indywidualnych mistrzostw Polski. Oczywiście nie zamierzał na tym poprzestać. Po przejściu do grona seniorów nadal cieszył się sporym zainteresowaniem prezesów. W sezonie 2016 pozyskała go Betard Sparta Wrocław. To właśnie w barwach klubu ze stolicy Dolnego Śląska osiągnął on największy sukces w karierze i triumfował w seniorskich zmaganiach o miano najlepszego krajowego żużlowca. Historyczne zawody znów miały miejsce w Gorzowie. Szymon Woźniak nie dał wtedy szans między innymi Bartoszowi Zmarzlikowi, Maciejowi Janowskiemu czy Patrykowi Dudkowi. Jego radość już na stałe zapisała się w historii czarnego sportu. Wychowanek Polonii po ostatnim biegu zalał się łzami. Długo do niego docierało to, czego właśnie dokonał. - Nie jestem w stanie po prostu nic powiedzieć. Mamo, tato, dziękuję wam za wszystko. Dzięki wam się tu znalazłem - przekazał łamiącym się głosem tuż przed oficjalną dekoracją. Stanęli za nim murem. Wygwizdali mistrza świata Do dzisiaj ten wyczyn uważany jest za jedną z największych sensacji w polskim żużlu. Postawa tucholanina wówczas tak zainspirowała działaczy z Gorzowa, że ten trafił parę miesięcy później do tamtejszej Stali i ściga się w niej do dziś. Transfer okazał się strzałem w dziesiątkę zarówno dla klubu, jak i samego zawodnika. Drużyna bez niego nie zdobyłaby kilku cennych medali w PGE Ekstralidze. Z kolei sam Woźniak niemal co roku może liczyć na solidną podwyżkę, w ramach nagrody za ponadprzeciętne wyniki. Już w tym roku wychowanek Polonii Bydgoszcz na spokojnie powinien wyciągnąć z toru ponad milion złotych. Pięknie to brzmi zwłaszcza, gdy wrócimy do początków jego kariery. Co jeszcze ważniejsze, Szymon Woźniak powoli zaczyna pisać swoją legendę. Kiedy w niedawnym pojedynku przeciwko Platinum Motorowi ostro zaatakował go Bartosz Zmarzlik, to kibice stanęli za nim murem i wygwizdali trzykrotnego mistrza świata. W mieście nad Wartą w tym momencie główny bohater naszego tekstu jest kimś więcej niż tylko zwykłym zawodnikiem i nikt nie wyobraża sobie drużyny bez 30-latka. Zwłaszcza dziś powinien otrzymać mnóstwo ciepłych wiadomości pochodzących z zachodniej części kraju. Okrągłe urodziny zdarzają się bowiem tylko raz na dziesięć lat. Co prawda w głowie dzisiejszego jubilata nie siedzimy, ale coś czujemy, że podczas zdmuchiwania świeczek pomyśli o zdobyciu kolejnego medalu ze Stalą. To właśnie w Gorzowie znalazł on drugi dom i nie zapowiada się na prędką zmianę barw klubowych.