Na wstępie zaznaczmy, że kontuzja Smolińskiego była naprawdę poważna. Żużlowiec zwichnął i złamał staw biodrowy, doznał urazu miednicy, a także uszkodzenia nerwów. Wyglądało to bardzo poważnie, a operacja była bardzo skomplikowana. Jeden z najlepszych zawodników niemieckich zaufał jednak lekarzom, którzy postawili go na nogi. 36- latek nie należy do najmłodszych, więc zasadne było pytanie, czy zdecyduje się na dalszą jazdę na żużlu. Tym bardziej, że w ostatnim czasie poświęcał się tuningowi silników, z czym wiązał nadzieje na przyszłość.Okazuje się jednak, że Smoliński wcale nie ma dość. Co więcej, planuje nawet wrócić do Grand Prix. W zeszłym sezonie miał zastąpić w cyklu Grega Hancocka, który przeszedł na emeryturę, ale ostatecznie przez kontuzję nie wystąpił w ani jednej rundzie. Niemiec jednak nie zraża się i ma nawet konkretny plan powrotu do elity. - Wygląda na to, że ponownie wystartuję w eliminacjach. Pytałem już o miejsce w rundzie eliminacyjnej w Abensbergu. W tym roku Challenge jest w Żarnowicy, gdzie jest dobry tor. Chciałbym znów wrócić do Grand Prix. Dla mnie to było duże rozczarowanie, że nie mogłem startować w cyklu rok temu. Byłem na to gotowy po tym, jak na emeryturę przeszedł Greg Hancock, ale moje plany pokrzyżowała kontuzja - poinformował Smoliński w rozmowie z portalem speedwaygp.com. A my przypomnijmy, że zgodnie z nowym regulaminem istnieje też alternatywna droga walki o miejsce w cyklu. Otrzymuje je Indywidualny Mistrz Europy. Dzięki wygraniu europejskiego championatu w nadchodzącym sezonie w Grand Prix pojedzie Robert Lambert. Takiego scenariusza nie wyklucza też Smoliński. Inna sprawa, że wygranie SEC wydaje się znacznie trudniejszym zadaniem niż zajęcie miejsca w pierwszej trójce w finale Grand Prix Challenge. W jednodniowych zawodach często mamy niespodzianki i sensacyjne awanse. A o takim moglibyśmy mówić w przypadku Smolińskiego. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź