Gdyby trzy lata temu ktoś powiedział, że Tarasienko będzie już za dobry na eWinner 1. Ligę, pojedzie w Grand Prix i podpisze kontrakt w najlepszej lidze świata, niejeden puknąłby się w czoło. Zawodnik okrzyknięty niegdyś mianem wielkiego talentu był na sportowym zakręcie i rozważał zakończenie kariery. Zaliczył bardzo słaby jak na siebie sezon w Lokomotivie Daugavpils i nie bardzo się nim interesowano. Wtedy jednak całkowicie zmienił przygotowania do sezonu i zmienił się również jego poziom sportowy. Sezon 2020 to był szok. Tarasienko w 2. Lidze Żużlowej był niemal nie do pokonania. Jeździł kapitalnie, co mecz kręcił się koło kompletu. Startował także jako gość o ligę wyżej, pomagając Lokomotivowi w walce o utrzymanie. Słabszy moment przytrafił mu się akurat w kluczowym meczu i w kluczowych biegach, przez które Lokomotiv spadł. Skorzystała na tym Polonia Bydgoszcz, do której... Tarasienko przeszedł od razu po tamtym sezonie. I w Polonii też prezentował się świetnie, będąc jednym z liderów pierwszoligowej drużyny. Wojna zabrała życiową szansę Tarasienkę błyskawicznie zauważono w PGE Ekstralidze, zwłaszcza że udowodnił posiadanie umiejętności wygrywania z topowymi zawodnikami w takich turniejach jak Kryterium Asów czy memoriał Edwarda Jancarza. Pierwszy z tych turniejów dopiero po barażu przegrał z mistrzem świata, Bartoszem Zmarzlikiem, a drugi - ku zaskoczeniu wielu - wygrał. W oknie transferowym przeszedł do GKM-u Grudziądz i miał dalej realizować swoje marzenia. Tarasienko ma 28 lat i jest w najlepszym dla większości sportowców wieku. Na jego nieszczęście, nie zrobi tego. A przynajmniej nie w najbliższym czasie. Jak wszyscy wiemy, Rosjanie zostali zawieszeni do odwołania, jeśli chodzi o starty we wszystkich zagranicznych rozgrywkach. Tarasienko może zatem bardzo żałować, że jego kraj podjął tak zbrodnicze działania. Być może będąc w szczytowej formie byłby w stanie zawojować PGE Ekstraligę. Po odwieszeniu (na które na razie się nie zanosi) wcale tak nie musi być.