Lokomotiv Daugavpils przeżywa ostatnio największy kryzys w swej historii. Najlepszy zagraniczny klub w historii polskich rozgrywek nie może już liczyć na tak sowitą pomoc ze strony samorządu jak niegdyś i jego kasa świeci pustkami. W zeszłym roku spadli z eWinner 1. ligi, a w minionym właśnie w sezonie zajęli dopiero czwarte miejsce na najniższym szczeblu rozgrywkowym. Gusts i Michaiłow to najmniejszy problem Co więcej, w zbliżającym się okienku transferowym drużynę opuszczą jej dwaj liderzy, a przy okazji wychowankowie i ulubieńcy trybun - 18-letni Francis Gusts najprawdopodobniej przeniesie się do występującej w PGE Ekstralidze Betard Sparty Wrocław, zaś o 4 lata starszy Oleg Michaiłow został już oficjalnie przedstawiony jako najnowszy nabytek pierwszoligowej Abramczyk Polonii Bydgoszcz. To jednak wcale nie rozbiór, jaki urządzają im mocniejsze marki z zachodu stanowi dziś największy problem Lokomotivu Daugavpils. Wiele wskazuje bowiem na to, że w przyszłym roku i tak nie mieliby najmniejszych szans na powrót na zaplecze najlepszej ligi świata nawet gdyby trener Nikolaj Kokin wygrał na loterii i ściągnął do swego zespołu Artioma Łagutę i Bartosza Zmarzlika. Regulamin Drużynowych Mistrzostw I i II ligi stanowi bowiem jasno: "W rozgrywkach DM I Ligi może uczestniczyć tylko jeden zagraniczny klub". Właśnie awansowali zaś do niej Bawarczycy z Trans MF Landshut Devils. PGE Ekstraliga też ich nie chciała Jeszcze kilka lat temu nikt nie myślał o wprowadzaniu tego typu obwarowań, ale w minionym sezonie mieliśmy już nad Wisłą nie 1, a aż 3 zespoły pochodzące spoza Rzeczypospolitej - Lokomotiv, Devils i inny niemiecki klub, Wolfe Wittstock. Ich obecność na najniższym szczeblu rozgrywkowym pasuje Polakom, bo pozwala utrzymywać trzeci poziom rozgrywkowy przy życiu (stanowiły one niemal połowę wszystkich zespołów), ale działacze nie zamierzają robić z zaplecza najlepszej ligi świata międzynarodowej korporacji. Jeśli więc Diabły pod wodzą Sławomira Kryjoma utrzymają się w eWinner 1. lidze, Łotysze będą skazani na kiszenie się w drugiej lidze, nawet jeśli zajmą miejsce premiowane awansem. Być może jest to dla nich informacja o tyle łatwiejsza do przyjęcia informacja, że ich awans dwukrotnie był już odrzucany. Wówczas chodziło jednak o próby wejścia do PGE Ekstraligi, która w ogóle nie wpuszcza do siebie zespołów spoza Polski.