Nie da się nie rozpocząć od tematu, którym żyje od środy cały żużlowy świat, a mianowicie od finałów Speedway of Nations. Ta porażka naszej reprezentacji jest niestety druzgocąca i nie ma nawet sensu uzasadniać zdobytego szóstego miejsca przez biało-czerwonych, kiedy przegrywamy na przykład z Czechami, z zawodnikami pierwszoligowymi, z których jeden to junior. Jestem jednak ostatnim, który zacznie urządzać jakieś polowanie na czarownice. Myślę też, że nie powinniśmy nawet tracić czasu, by teraz naszym żużlowcom uprzykrzać życie. Oni doskonale o tym wiedzą, że zawiedli, ponieważ to są zawodowi sportowcy. Wbijanie noża w plecy czy ciągłe krytykowanie, co już się zresztą zaczęło, to nie jest rozwiązanie. Pamiętajmy, iż po drugiej stronie znajduje się też człowiek, więc zalecam troszeczkę dystansu do tego wszystkiego. Ten turniej to trampolina do wielkiej kariery Dzisiaj zasygnalizowałem też na Twitterze, że warto skupić się też na innym zadaniu imprez reprezentacyjnych i nieważne czy mowa o Speedway of Nations czy klasycznym drużynowym pucharze świata. Moim zdaniem to jest naprawdę świetny casting dla zawodników, którzy nagle okazują się objawieniem. W zeszłym roku doskonale szansę wykorzystał chociażby Philip Hellstroem-Baengs, który niestety w tym sezonie jakoś szczególnie nie błysnął. W tym tygodniu mnie osobiście zachwycił Timi Salonen, który zresztą już od początku roku z naprawdę dobrej strony pokazywał się najpierw w rezerwach Stali Gorzów, a następnie w drugiej lidze startując dla klubu z Rzeszowa. Ekipa z województwa lubuskiego może zacierać więc ręce, że zrobiła dobry interes, bo to żużlowiec z ogromnym potencjałem na starty w PGE Ekstralidze na pozycji U24 już na przyszły sezon. Portale społecznościowe pokazały swoją wielką moc Poza utalentowanym Finem chciałbym zwrócić uwagę na jeszcze innych dwóch zawodników, o których też nie mówiło się wcale dużo i nie spodziewaliśmy się tak dobrych występów z ich strony. Pierwszy pan to oczywiście Jack Holder, do którego mam gigantyczny sentyment wynikający z tego, że ściągnąłem go kiedyś do polskiej ligi. On jest chyba też autorem najlepszego debiutu w Ekstralidze, bo 13 punktów i 3 bonusy na torze w Lesznie to był nie lada wyczyn. Wszystko było wtedy załatwiane na wariata. Cała akcja rozgrywała się głównie za pomocą mediów społecznościowych. Tuż przed meczem okazało się, że w Toruniu mamy niestety gigantyczny problem kadrowy. Kontuzji barku nabawił się przede wszystkim Greg Hancock. Do tego Adrian Miedziński i brakowało ludzi do jazdy. Wykorzystałem wówczas moje dobre kontakty z uznanym mechanikiem Bartkiem Konarzewskim, który był właśnie w teamie młodego Australijczyka. Załatwiłem sprawę przez Messengera. Jack miał podpisany kontrakt w Apatorze na 2017 lecz bez aneksu finansowego i nie był potwierdzony do startów w lidze. Dzięki staraniom wielu osób z klubu na czele z prezesem Przemkiem udało się domknąć formalności. Co ciekawe, Jack do końca sezonu jechał w pożyczonym kevlarze od juniora - Denisa Zielińskiego. Wystarczyło zakleić tylko szarą taśmą nazwisko i wszystko grało. Rama też była pożyczona, od brata Chrisa, a silnik od Grega Hancocka.Co warto zaznaczyć, silnik od Ryszarda Kowalskiego, któremu Australijczyk ufa po dziś dzień. Ryszard Kowalski jest właśnie jednym z autorów wczorajszego sukcesu świeżo upieczonego złotego medalisty SON. Polak potrafi przygotowywać naprawdę topowe jednostki, a Jack Holder to zawodnik praktycznie nierotujący sprzętem. On jest bardzo konsekwentny i nie ma u niego jakiegoś żonglowania między dziesięcioma silnikami w sezonie. Z tego co widzę, to on od kilku tygodni jeździ na tym samym silniku, który sprawdził się nie tylko w lidze, ale jak widać też w najważniejszej imprezie reprezentacyjnej roku. To może być przyszła gwiazda żużla Drugi zawodnik, który zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie to Jan Kvech, o którym zresztą wypowiadam się często publicznie w lokalnych, zielonogórskich mediach. Nie jestem może fanem jego stylu jazdy (trochę taki szosowy), ale zyskał on moją olbrzymią sympatię i po tych turniejach będę mocno za niego trzymał kciuki. Młodzieżowiec ten zapracowany był gigantycznie, bo najpierw wystartował w półfinale, a następnie czekały na niego dwa finały - ten juniorski oraz główny, przeznaczony dla seniorów. Na trudnym technicznie torze 20-latek pokazał kawał świetnego żużla, więc nie ma co się dziwić że nie może odgonić się od ofert naprawdę topowych klubów. Początkowo miałem do niego stosunek neutralny, bo zwyczajnie nie zachwycał mnie niczym specjalnym. Po Speedway of Nations wszystko zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni. Gdybym dziś miał budować zespół, który ma się bić o czołowe miejsca w pierwszej lidze lub ekipę ekstraligową, to z całą pewnością nazwisko Kvech znalazłoby się na szczycie listy życzeń jeżeli chodzi o pozycję U24. Gratuluję jeszcze raz Czechom świetnej postawy. Pomimo, że nie odnieśli jakiegoś spektakularnego sukcesu, to swoją ambicją oraz postawą na torze skradli serca wielu kibiców, w tym i moje.