Nie od dziś wiadomo, że żużel w Wielkiej Brytanii w porównaniu do polskich lig to troszkę inny świat. Świat, którym zauroczonych jest mnóstwo kibiców ze względu na wyjątkową specyfikę. Na Wyspach nadal startują chociażby goście zastępujący kontuzjowanego podstawowego żużlowca w efekcie czego dobry żużlowiec potrafi ścigać się dla kilku klubów w tej samej lidze. Dotknięcie taśmy też nie oznacza wykluczenia, bowiem zawsze można ustawić się piętnaście metrów za rywalami. Po co utrudniać życie? Poza tym wszystkim brytyjski speedway słynie też z wielu niecodziennych sytuacji. Chociażby niedawno po trzech seriach przerwano finał indywidualnych mistrzostw Wielkiej Brytanii, który miał dodatkowo wyłonić dziką kartę na rundę Grand Prix w Cardiff. Pomimo tego, że zawodów nie zaliczono i zostaną odjechane jeszcze raz, to w stolicy Walii wystąpił Adam Ellis, czyli żużlowiec znajdujący się na czternastym miejscu w chwili przerwania zmagań. - To nagroda za tytuł sprzed roku - tłumaczyli się organizatorzy. Kolejny tegoroczny przykład? Pojedynek Sheffield Tigers z Ipswich Witches zakończony z powodu ciszy nocnej. Bez opon ani rusz Z wyżej wspomnianymi sytuacjami śmiało może konkurować poniedziałkowy mecz w Peterborough. Wolne od pracy święto bankowe, ładna pogoda i zacna obsada. Czy coś może więc pójść nie tak? Owszem, może. Jak informują lokalni kibice przeprowadzający relację tekstową z tego wydarzenia na łamach speedwayupdates.proboards.com, zawody skończyły się po dziesiątej gonitwie ze względu na brak dostępnych opon. - Nie wierzę w to, co widzę. Jak to się mogło wydarzyć? - wścieka się na przykład pan Gary, użytkownik Twittera. - Nic tylko śmiać się z aktualnego stanu tej dyscypliny w naszym kraju. Kiedyś każdy zazdrościł nam poziomu, a teraz niestety to wszystko umiera i kto wie czy niedługo całkowicie nie zniknie - wtóruje mu "Bodge". Nam nie pozostaje zatem nic innego jak współczuć miejscowym sympatykom popularnych "Panter", bo nie dość że w kuriozalny sposób zostało przerwane sportowe święto, to na dodatek ich ulubieńcy przegrali 28:32. Triumf gości to ogromna zasługa między innymi Tobiasza Musielaka. Polak oglądał plecy rywala tylko raz i zapisał na koncie osiem punktów. Czytaj też: Znów tego dokonał. To będzie przyszły mistrz świata?