Od 2025 roku połowa meczów rundy zasadniczej odbędzie się w czwartek. Chodzi o Metalkas 2. Ekstraligę, gdzie część prezesów jest z tego powodu pełna obaw. Mecze żużlowe w środku tygodnia nie cieszą się dużą popularnością. To wszystko odbije się na kasie klubowej, a kwoty zwalają z nóg. Są pełni obaw, wszystko policzyli W grudniu ubiegłego roku zakomunikowano, że od przyszłego sezonu dwa spotkania każdej kolejki będą odbywać się w czwartek wieczorem. Dzięki tej decyzji telewizja Canal+ będzie w stanie transmitować więcej starć, a żużlowy weekend rozpocznie się dzień wcześniej. W klubach nie są tym zachwyceni. W Lesznie, Bydgoszczy czy Rzeszowie skonstruowano silne drużyny, które sporo kosztowały. Unia już policzyła, że taki mecz w środku tygodnia może przynieść około 250 tysięcy złotych przychodu, z czego zysk może być znikomy, bo koszty wydarzenia wahają się od 80 do 200 tysięcy. Mogą stracić nawet milion złotych Zakładając, że leszczynianie odjadą cztery takie mecze w ciągu rundy zasadniczej, stracą mniej więcej milion złotych. I to przy założeniu, że sobotnie lub niedzielne mecze będą miały frekwencję na poziomie co najmniej 8 tysięcy widzów. To nie jest takie oczywiste z prostego względu. Najwyższą średnią kibiców na trybunach w tegorocznej Metalkas 2. Ekstralidze miała Polonia Bydgoszcz. Ilość wyniosła nieco ponad 7,5 tysiąca, co w porównaniu z PGE Ekstraligą jest śmiesznym wynikiem. W poprzednich dwóch latach na czele meldował się NovyHotel Falubaz. Zielonogórski klub w 2022 roku gromadził średnio 7,6 tysiąca kibiców, a w 2023 roku liczba ta wzrosła do 8,7 tysiąca. W Lesznie muszą liczyć, że podobnie jak Falubaz przyciągną rzeszę fanów, nawet ligę niżej. Mają prawo w to wierzyć, bo od lipca 2023 roku na Stadion im. Alfreda Smoczyka przychodzi coraz więcej ludzi. W tym sezonie kibice z Leszna meldowali się średnio w liczbie nieco ponad 9,5 tysiąca. Wcześniej klub borykał się z problemami, na co znaczący wpływ miała pandemia koronawirusa.