We Wrocławiu zamarzyła się akademia? Czyżby po latach wykładania horrendalnych pieniędzy na juniorów, wykupywania ich z innych klubów, główny pociągający na sznurki w Betard Sparcie Wrocław - Andrzej Rusko powiedział stop? Czyżby największy cwaniak w PGE Ekstralidze poszedł wreszcie po rozum do głowy, że to droga na skróty i na dłuższą metę tak się nie da. Że lepiej stworzyć coś swojego i zaoszczędzić parę groszy w kieszeni? Tak odbieram sprowadzenie do stolicy Dolnego Śląska - Sławomira Drabika. Tata Maksyma dostał wilczy bilet w domowej Częstochowie, po tym jak stało się jasne, że pod Jasną Górę po latach tułaczki wraca jego syn - Maksym. Panowie od dawna znajdują się na wojennej ścieżce, a młody Drabik miał ponoć postawić warunek, że albo on, albo ojciec. No i stary "Drabol" musiał spakować manatki. Być może we Wrocławiu ocknęli się, że ceny jakie trzeba płacić za zdolną młodzież ocierają się już o granicę absurdu i faktycznie, to ostatni dzwonek, żeby na poważnie wziąć się za szkolenie. Tym bardziej, że ci nawet najbardziej rokujący juniorzy nic w tej chwili nie gwarantują i kolejne wykładanie fortuny na młodzież zaczyna być nieopłacalne, a pieniądze przeznaczone na nastolatka mają taką samą wartość, jak te wrzucone do pieca. Z tą różnicą, że przynajmniej w domu mamy cieplej. Uważam, że Wrocław zrobił znakomity ruch z przejęciem Drabika. Byli znani zawodnicy z sukcesami na koncie, powszechnie lubiane postacie uwiarygodniają projekty. A skoro otworzyła się furtka do wzięcia Sławka, grzechem byłoby nie skorzystać. Na rynku raczej nie znajdziemy w tej chwili lepszego kandydata, tak dobrze czującego szkolenie żużlowego narybku. Drabik pasuje do Wrocławia. Znają się z Rusko jak łyse konie. Sławek świetnie odnajdywał się na Olimpijskim jeszcze jako zawodnik, a potem sam pchnął Maksyma w objęcia Sparty, kiedy miał wiążący głos w jego teamie. Teraz trafia do klubu stabilnego, w którym nie brakuje nawet ptasiego mleczka. W Częstochowie Sławek wyrobił sobie znakomitą reklamę. 56-latek sprawdzał się na polu trenera młodzieży. Wszędzie gdzie się pojawiał stawiał mocną pieczątkę ze swoim znakiem jakośc. Z każdej strony pod jego adresem płynęło morze pochwał. Zawodnicy bardzo lubili z nim współpracować, bo ze Sławkiem nigdy nie było nudno. Potrafił rozładować nawet najsztywniejszą atmosferę. Pod czujnym okiem Drabika seniora niewiarygodne postępy zrobił chociażby Mateusz Świdnicki. Na razie nie znamy planów, czym zajmowałby się Sławek we wrocławskim klubie, ale może to część dużego projektu z tworzeniem akademii z prawdziwego zdarzenia włącznie? Postawiłbym na jakiś projekt długofalowy, z rozmachem. W tej chwili podział ról byłby jasny. Dariusz Śledź i Piotr Mikołajczak zostaną najpewniej oddelegowani do pierwszego zespołu. Rusko będzie patrzył im na ręce i wystarczy. Drabik dostanie pełnię władze wśród juniorów, pojeździ z nimi na młodzieżówki, ligę U24. Jest jeszcze Greg Hancock, ale on raczej otrzyma rolę łącznika, człowieka, który z doskoku wesprze radą. Jeśli Amerykanin będzie dysponował wolnym czasem, to przyleci do Polski, a jeśli nie, to na miejscu jest przecież pełnoetatowy Drabik.