Żużlowcy z rocznika 1997 mają teraz 24 lata i powinni wchodzić w najlepszy okres swojej kariery. Niestety, nie dość że zostało ich tylko trzech, to jeszcze raczej podążają w odwrotną stronę. Kaczmarek zaliczył kolejny stracony sezon i pojedzie w 2. Lidze Żużlowej. To zawodnik o dużym potencjale, bo jeden raz coś może zdarzyć się przypadkiem, ale dwa razy mistrzem Polski przez przypadek się nie zostaje. Duży szum był także kilka lat temu wokół Oskara Bobera. Żużlowiec świetnie się zapowiadał, ale brutalnie zderzył z PGE Ekstraligą. Próbował jeszcze odbudowywać się na jej zapleczu, ale niezbyt dobrze mu to wychodziło. Potem przyszły wpadki pozasportowe, które jeszcze pogłębiły jego kryzys. Obecnie także jest na drugoligowym poziomie i tam szuka szans na powrót do lepszej formy. Na najniższym szczeblu jest też Lars Skupień, ostatni ze wspomnianej trójki. W barwach ROW-u Rybnik miewał naprawdę świetne spotkania, ale w jakiś dziwny sposób pogubił się ostatnio. Długi czas nie podpisywał nigdzie kontraktu. Zaczęły się pogłoski o zakończeniu kariery. Ostatecznie Skupień dołączył do Polonii Piła, która powraca do 2. Ligi Żużlowej. Zaszokował Get Well Toruń, a teraz już nie jeździ Podczas baraży o ekstraligę pod koniec 2017 roku kibice w Toruniu przecierali oczy ze zdumienia. Liderzy miejscowej drużyny byli przywożeni przez... Dominika Kossakowskiego, rewelacyjnego juniora Wybrzeża. Chłopak imponował pewnością i spokojem, jeździł jak u siebie. Często przegrywał starty, ale potrafił świetnie rozegrać pierwszy łuk. Wydawało się, że sezon 2018 (ostatni w gronie juniorów) ugruntuje jego pozycję w świecie żużla. Tymczasem Kossakowski zaliczył sportową katastrofę. Potem spędził jeszcze rok w Wandzie Kraków i zjechał z toru. Sebastian Niedźwiedź i Alex Zgardziński swego czasu byli całkiem niezłymi ekstraligowymi juniorami. Falubaz zwłaszcza na własnym torze mógł liczyć na ich punkty. Postępy widoczne gołym okiem czynił zwłaszcza pierwszy z nich, wychowanek Kolejarza Rawicz. Niedźwiedź miał jednak nieprawdopodobnego pecha do kontuzji. W zasadzie nigdy nie miał sezonu bez żadnego urazu! Potem na dodatek zmarł nagle jego ojciec, szef teamu. Po sezonie 2020 Sebastian zakończył karierę. Zgardziński zrobił to wcześniej. Wobec tego zawodnika - mimo pojedynczych niezłych wyników - regularnie pojawiały się zarzuty o niewłaściwą wagę. On sam zaprzeczał, ale kilka niepotrzebnych kilogramów było u niego widać. W 2019 ogłosił zakończenie kariery. Potem popadł w problemy z prawem. Całkiem niezłą karierę wróżono też innemu wychowankowi Falubazu, Arkadiuszowi Potońcowi. Początkowo pozostawał on w cieniu kolegów, ale swoje możliwości pokazał w drugiej części wieku juniorskiego. W 2018 roku robił furorę jeżdżąc w naszpikowanej gwiazdami Stali Rzeszów. Zdarzały mu się mecze, które kończył dwucyfrowym dorobkiem. Mówiło się o wielkim błędzie Falubazu, który wypożyczył najlepszego juniora. Tym większe było zdziwienie, gdy Potoniec zniknął nagle ze środowiska żużlowego. Los odebrał marzenia Krzyżanowskiemu W 2016 roku w wieku zaledwie 19 lat karierę zakończył utalentowany zawodnik klubu z Torunia, Dawid Krzyżanowski. Zmagał się on z wielkimi problemami zdrowotnymi. Nabawił się ich po upadku. - Jestem uzależniony od mojego zdrowia. Możliwe, że w ostatnim czasie dwukrotnie miałem wstrząśnienie mózgu. Mam problemy z pamięcią krótkotrwałą. Lekarz neurolog ocenił, że przy kolejnym uderzeniu w głowę grozi mi atak padaczki. Jeśli chcę prowadzić w miarę normalne życie, to nie mogę się narazić na kolejny wstrząs głowy. Przy tym sporcie jest to możliwe niemalże na każdym kroku. To mnie wyklucza z bycia żużlowcem - mówił na łamach Wirtualnej Polski. Krótko na żużlowych torach oglądaliśmy także Bartosza Świącika, syna prezesa Włókniarza. Chłopak niestety nie miał papierów na żużlowca i niczego specjalnego nie osiągnął. Punktował w pojedynczych biegach i raczej było widać, że niczego dłuższego z tego nie będzie. W 2018 roku był etatowym juniorem Włókniarza, ale zbyt wielu punktów nie przywoził. Te liczby mówią wszystko Z rocznika 1997 byli też tacy żużlowcy, jak Patryk Fajfer, Aureliusz Bieliński czy Patryk Sitarek. Żaden z nich większych sukcesów nie osiągnął, choć Fajfer pojedyncze lepsze występy notował. Bieliński pozostał jakiś czas przy żużlu, będąc mechanikiem Mikkela Becha. Sitarek zaś jeszcze w trakcie przygody z żużlem pokłócił się z Władysławem Gollobem, co dodatkowo utrudniło mu kontynuowanie startów. Na koniec warto wspomnieć o pewnej statystycznej ciekawostce, opisanej ostatnio przez Rafała Gurgurewicza. W sezonie 2021 najwięcej punktów w PGE Ekstralidze zdobyli żużlowcy z rocznika 1999. Na jej zapleczu dominowali ci z rocznika 1993. W 2. Lidze Żużlowej najlepsi byli zaś zawodnicy urodzeni w 1996 roku. Ich młodsi koledzy z rocznika 1997 byli gorsi od... 1977. I niech to posłuży za cały komentarz.