Discovery niespodziewanie wręczyło dzikie karty według klucza geograficznego. Nowy promotor od 3 lat mówi o ekspansji żużla na cały świat, lecz do tej pory kończyło się tylko na słowach. W końcu plany weszły w życie, a debiutanci w stawce stają przed największym wyzwaniem w swojej karierze. Miał dość jazdy z półamatorami. Teraz mówi o ambitnych planach związanych z Grand Prix 7 lat temu wydawało się, że Łotwa ma żużlowca, który niedługo będzie w stanie rywalizować w Grand Prix. Tytuł mistrza Europy i kontrakt w PGE Ekstralidze tylko to potwierdzał, że niebawem Lebiediew stanie się jednym z czołowych zawodników na świecie. Ten jednak jak szybko zapukał do bram elity, tak szybko z niej wypadł.Próbował później wracać, lecz na przeszkodzie stanęła kontuzja, która zepsuła mu właściwie cały 2020 rok. W końcu dwa lata później dopiął swego, choć kilka miesięcy wcześniej nie gryzł się w język po jednej z rund GP we Wrocławiu. Mówił, że ma dość jazdy w półamatorskiej lidze i pragnie pójść wyżej, by się rozwijać. Szykuje atak na Zmarzlika. Teraz tylko to potwierdzaTeraz Lebiediew otrzymał nominację do cyklu Grand Prix i jako pierwszy Łotysz w historii będzie miał szansę powalczyć o tytuł mistrza świata. Choć znaczna większość plasuje go w dolnych częściach klasyfikacji, to on bez zawahania mówi o czołowej ósemce. - Zamierzam dobrze się bawić, nie stresować się i po prostu krok po kroku dążyć do celu. Wiadomo, że utrzymanie w cyklu byłoby świetne, ale będę bardzo zadowolony, jak uda mi się skończyć cykl w TOP 8. Z chłopakami gadaliśmy, że najważniejszy cel, to jest dążenie w każdej rundzie do półfinałów i tego się trzymam - mówi. Dwaj czołowi tunerzy na świecie w ramie Lebiediewa Andrzej zawsze uchodził za ambitnego zawodnika. Godne pochwały jest to, że za jego słowami idą przede wszystkim czyny. 30-latek na poważnie podchodzi do rywalizacji w mistrzostwach świata, o czym świadczą spore inwestycje. Łotysz dalej będzie korzystał z usług dwóch najlepszych tunerów na świecie.- W ubiegłym roku kupiłem trzy nowe silniki, a teraz dokupiłem kolejne cztery. Trochę tych inwestycji poszło więcej, ale za wiele się nie zmieniło. Zawsze inwestowałem tyle na ile było mnie stać. Zrobiłem wszystko co było konieczne i co potrzebowali moi mechanicy. Korzystam już parę dobrych lat z usług Ryszarda Kowalskiego i Ashleya Holloway’a i jestem z tej współpracy zadowolony - kończy. Żużel. Motor Lublin. "Złote dzieci" mają zastąpić mistrza