Kacper Woryna od początku sezonu był w dołku. Zdarzało się, że trenował non-stop katując silniki, byle tylko znaleźć przyczynę problemów. Wszystko na nic. Już nawet w klubie zaczęto się zastanawiać, czy zawodnikowi nie przydałby się odpoczynek. Ostatecznie jednak zdecydowano, że Woryna pojedzie do Gorzowa. Widać zauważono, że w przeszłości dobrze radził sobie na tym torze i jeśli ma się gdzieś obudzić to właśnie tam. Tak też się stało. Włókniarz wygrał z Moje Bemudy Stalą dzięki juniorom i Worynie. Widać było, że Woryna jest szczęśliwy - Nie wiem, dlaczego mnie tu zaprosiliście. Przecież to Misiek jest MVP - żartował Woryna w studio nSport+ dając do zrozumienia, że na jego miejscu powinien siedzieć Jakub Miśkowiak. Woryna tryskał humorem. Pozdrawiał narzeczoną. - Wreszcie nie wrócę do domu marudny - mówił, bo też jego poprzednie powroty były smutne. - Żużel to czarna magia. Nie ma tu nic z logiki - mówił Woryna o swojej metamorfozie w Gorzowie. - Nie uwierzycie, ale tak minimalne zmiany zrobiłem, tak delikatne korekty i to sprawiło, że byłem z przodu. Dziś to zrobiłem - radował się żużlowiec. Woryna przyznał, że ważne było to, iż dobrze te zawody zaczął. Już w pierwszym starcie, mimo błędu na trasie, pomknął do przodu i wywalczył 2 punkty, a Włókniarz podwójne zwycięstwo w ważnym momencie. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź