Idzie nowe w cyklu Speedway Grand Prix. Poza zmianą promotora na Discovery najważniejsza żużlowa impreza globu zniknie również z telewizorów. Według najnowszych zapowiedzi polscy fani na dużym ekranie zobaczą jedynie cztery polskie rundy (Warszawa, Gorzów, Wrocław, Toruń). Reszta będzie dostępna w Internecie za opłatą, co rozzłościło nie tylko kibiców, ale i działaczy. Swojego rozczarowania nie kryje między innymi obecny senator RP, Władysław Komarnicki. - Muszę powiedzieć, że nawet w najczarniejszych snach nie przypuszczałem, że ktoś będzie w stanie coś takiego wymyślić! Zdaje się, że będziemy mocno tęsknić za poprzednim promotorem cyklu, czyli BSI. To jest jakiś prymitywny pomysł natury ekonomicznej, nie mający kompletnie nic wspólnego ani ze sportem, ani z promocją żużla - oznajmił bez ogródek w rozmowie z Tygodnikiem Żużlowym. Władysław Komarnicki będzie dzwonił do Canal + 76-latek poza mocnymi słowami zadeklarował również, iż nie zamierza tak zostawić tej sprawy. Senator na dniach skontaktuje się bowiem z Marcinem Majewskim, czyli z człowiekiem stojącego na czele żużlowej redakcji Canal+. To właśnie na tym kanale mogliśmy podziwiać zmagania najlepszych zawodników globu w ostatnich kilkunastu latach. - Niech próbuje ratować naszą dyscyplinę. Nie wiem, być może jakaś sublicencja i pokazywanie tylu rund ile tylko się da, jak było do tej pory. Nie w żadnym Internecie! Będę namawiał gorąco Marcina Majewskiego, żeby to zrobili! Albo wybiorę się osobiście na rozmowy, albo będę go namawiał telefonicznie, bo absolutnie nie mogę się oswoić i pogodzić z tymi planami - zakończył Władysław Komarnicki. Tegoroczna batalia o mistrzostwo globu startuje już w kwietniu. Na liście startowej kilka dni temu doszło do dwóch, ale za to bardzo ważnych zmian. Z cyklu ze zrozumiałych powodów wypadli Rosjanie, czyli obecny złoty medalista - Artiom Łaguta oraz nieco starszy od niego Emil Sajfutdinow. Zastąpią ich młode wilczki w postaci Daniela Bewleya i Jacka Holdera.