Przełomem okazał się pojedynek z Drużynowymi Mistrzami Polski z Wrocławia. Po tym zwycięstwie w drużynę wstąpił nowy duch. Piotra Protasiewicza - lidera ZKŻ-u - zapytaliśmy o ocenę dotychczasowych występów i atmosferę w klubie, do którego przeniósł się minionej zimy. Jak oceniasz dotychczasowe twoje występy? Zmieniłem w tym roku markę silników. Przesiadłem się na Javy i na razie jeszcze troszeczkę uczę się tych silników. W związku z tym wygląda to raz lepiej, raz gorzej. Jestem jednak zadowolony. Poza pierwszym meczem z Polonią Bydgoszcz, gdzie zaliczyłem m.in. upadek osiągałem dwucyfrowe wyniki. Raz 17 "oczek", raz 14, raz 10. Jestem naprawdę w miarę zadowolony. Myślę, że wraz z biegiem sezonu dopracuję pewne niedociągnięcia i będzie jeszcze lepiej. Do Zielonej Góry wróciłeś po latach startów w innych zespołach... Wróciłem można powiedzieć do domu i wszystko jest w porządku. Znam się przecież z tymi wszystkimi ludźmi już wiele lat. Sporo się zmieniło, bo klub jest świetnie prowadzony. Z tymi, którzy tam pracują i ze sponsorami współpracuję już od dawna. Z zawodnikami nie wygląda to inaczej. Troszkę brakuje nam jedynie tych punktów, ale liczę, że to nadrobimy. Myślę, że u siebie poza tą wpadką w meczu z Bydgoszczą rozpędzimy się i będzie dobrze. Rok 2007 to dla ciebie sezon bez Grand Prix... Na razie o tym nie myślę. Wszyscy wiemy jak było w poprzednim roku. Tematu Grand Prix na chwilę obecną nie ma. Koncentruję się na występach w ligach, a dodatkowo chciałbym znaleźć dla siebie miejsce w Drużynowym Pucharze Świata. Startujesz w Anglii i Szwecji. Na razie wszystko to toczy się ze zmiennym szczęściem? W Szwecji w spotkaniu inauguracyjnym miałem upadek na prowadzeniu. Trochę się przy tym pokiereszowałem. Motocykl również uległ uszkodzeniom. Na razie te pierwsze starty w Skandynawii trudno ocenić. W Anglii jest średnio. Liczę na to, że wszystko postępować będzie w dobrą stronę. Rozmawiał: Konrad Chudziński