"PePe" zdecydował się na parafowanie trzyletniego kontraktu. W rodzimym mieście chce odbudować formę i udowodnić wszystkim, że ma jeszcze czas na sportową emeryturę. - Co niektórzy przyklejają mi łatkę, że to już sportowa emerytura, że odcinam kupony, a największe sukcesy za mną. Uważam, że jeśli będzie zdrowie, to o formę tak mocno się nie martwię. Myślę, że jestem jeszcze w stanie przez siedem, osiem lat godnie reprezentować kluby, w których będę startować. Chciałbym tutaj przez najbliższe trzy sezony udowodnić to, przede wszystkim sobie. Jest to pewien rodzaj wyzwania. Nie jest to łatwy wybór. Podpisanie kontraktu w Bydgoszczy byłoby najbardziej spokojnym wyborem. Ja szukałem motywacji sportowej, do tego, żeby na sobie coś takiego wymóc. Uważam, że ten kontrakt, ten klub, to miasto i największy potencjał, jakim są kibice, to umożliwiają - powiedział zawodnik. Z powrotu Protasiewicza do Zielonej Góry najbardziej zadowoleni są fani. Reprezentanci kibiców przywitali wychowanka zielonogórskiej szkółki chlebem z napisem "PePe witaj w domu". - Myślałem, że już więcej nie będę miał takiej przyjemności i będę mógł jeździć w klubie, w którym się wychowałem. Jednak pozmieniało się wszystko na dobre. Klub jest postrzegany w Polsce jako stabilny, nie oferujący bajecznych sum za kontrakty, a później problemy z finansami. Klub ma podwaliny, rozwija się stadion, jest świetny sponsor i wspaniali kibice, którzy są z drużyną na dobre i na złe. Oglądałem ostatnio z prezesem płytę z prezentacji, a to co widziałem na transmisjach z pierwszoligowych meczów przyprawiało mnie o zawrót głowy. Już się boję co będzie na wiosnę w ekstralidze... Powiem szczerze, że chciałbym, żeby ta zima była jak najdłuższa, bo chcę się z tym zżyć i oswoić - żartował "PePe". Oprócz pozyskania Piotra Protasiewicza, zielonogórskim działaczom udało się także namówić na starty w ZKŻ Kronopol Duńczyka Nielsa Kristiana Iversena. Wciąż trwają rozmowy z zawodnikami, którzy mogą zasilić szeregi zielonogórskiej ekipy. Na ich finał i podpisy pod umowami kibice speedway'a w Winnym Grodzie muszą jednak jeszcze poczekać. Justyna Niećkowiak