Przepis o konieczności posiadania zawodnika do lat 24 to czysty pieniądz dla wielu zawodników, którzy właśnie są jego beneficjentami. Mateusz Cierniak, czy Bartłomiej Kowalski (dwójka najlepszych żużlowców ligi w tej kategorii) pewnie poradziłaby sobie bez tej regulacji. Natomiast pozostali spijają śmietankę i mają szanse zarobić wielkie pieniądze. Niechciany w Toruniu Wiktor Lampart ubije niezły interes Wiktor Lampart ma za sobą bardzo przeciętny sezon w Apatorze Toruń, ale można powiedzieć, że żużlowiec spadł na przysłowiowe "cztery łapy". Skorzystał z okazji i wkrótce ma zostać ogłoszony nowym zawodnikiem Włókniarza Częstochowa. W tym klubie ma szanse zarobić jeszcze więcej niż do tej pory. Z naszych wyliczeń wynika, że przekraczając barierę 100 punktów na jego kontro trafi 1,6 miliona złotych. Ktoś powie, że dużo, a może bardzo dużo w szczególności, że mówimy o zawodniku, który w normalnych warunkach mógłby zapomnieć o PGE Ekstralidze. Najwyższa klasa rozgrywkowa po zakończeniu wieku juniora boleśnie go zweryfikowała. A wspomniane 100 punktów to bariera, którą Lampart przy odrobinie szczęścia ma szanse sforsować, a przynajmniej znacząco do niej się zbliżyć. Zakładając, że pojedzie w 16 meczach w sezonie, to potrzebuje około 6-7 punktów na mecz. Połowę może zainkasować jednym biegiem, jeśli dostanie dobry numer i trafi mu się rywalizacja z juniorami oraz drugim zawodnikiem U-24 po stronie rywala. Ale wspomniany Lampart to tylko pierwszy lepszy przykład, bo na wielką kasę może liczyć także Jan Kvech (nowy zawodnik Apatora Toruń). Inni - ci mniej znani, jak Michał Curzytek czy Kacper Pludra też do tej pory zarabiali nieźle. Żaden nie mógł narzekać. Patrzą na Miśkowiaka i mówią, że czas na zmiany Jednak bohaterem tegorocznej giełdy transferowej, gdy idzie o zawodników U-24, jest bez wątpienia Jakub Miśkowiak. Ten ciągle negocjuje z klubami. Już miał zostawać w Stali Górzów, by ostatecznie rozejść się ze swoim pracodawcą. Później wydawało się, że trafi do Grudziądza, ale to nie jest takie pewne. Zawodnik i jego obóz mogą przeciągać negocjacje, bo wszystkie karty mają we własnych rękach. Kluby po prostu potrzebują kogoś takiego jak on, czyli gwaranta przynajmniej przyzwoitej jazdy. Niektórzy w środowisku coraz głośniej mówią, że tegoroczne przykłady Miśkowiaka czy Lamparta to jasny sygnał dla władz ligi, że czas najwyższy pochylić się nad sensem istnienia tego przepisu. Argument jest jeden - wielu zawodników po ukończeniu wieku 24 lat najczęściej musi żegnać się z PGE Ekstraligą, która sportowo ich przerasta. Cała pomoc regulaminowa sprawia przede wszystkim to, że żużlowcy pompują kieszenie kasą, a później znikają i popadają w przeciętność.