Gdańszczanie przez długi czas byli dość osobliwą w polskich rozgrywkach ekipą. Sprawiali wrażenie zbyt mocnych na pierwszą ligę, a zbyt słabych na ekstraligę. Wielokrotnie balansowali na granicy tych poziomów, raz spadając, raz awansując. Obecnie trochę zakotwiczyli na zapleczu PGE Ekstraligi, co nikogo w Gdańsku nie cieszy. Na przestrzeni ostatnich lat jeździło tam wielu żużlowców z dużymi nazwiskami, a jednak nic to nie dało. Zawodnicy poszli do ekstraligi, a Wybrzeże zostało. - Jakoś tak wychodzi, że wychowujemy ekstralidze zawodników, a sami nie możemy się do niej dostać. Jeździli u nas Michelsen i Thomsen, czyli dwaj naprawdę mocni żużlowcy. Oni PGE Ekstraligę wzięli praktycznie z marszu. Wówczas mieliśmy naprawdę mocny skład. Obecnie nasza koncepcja się trochę zmieniła. Postawiliśmy na stosunkowo młodych Polaków, czyli Adriana Gałę, a także Wiktora Trofimowa. Liczę, że nie będzie już tej dziury na pozycji U-24, którą mieliśmy rok temu - ocenia Tadeusz Zdunek. Ile jeszcze wytrzyma prezes Zdunek? Często jest tak, że w przypadku kilku nieudanych prób osiągnięcia określonego celu, odchodzi z klubu prezes bądź sponsor. Tak się składa, że w Gdańsku tę funkcję pełni jedna osoba. Tadeusz Zdunek wiele kwestii finansuje z własnej kieszeni i dlatego też wydaje pieniądze w sposób zrównoważony. Przyznaje jednak, że brak awansu do PGE Ekstraligi i jego już nieco irytuje. Póki co, zachowuje spokój. - Wiadomo, że jakaś tam frustracja i zniecierpliwienie jest. Chciałoby się awansować, ale nie wychodzi. Denerwują mnie też teksty o tym, że my rzekomo wejść nie chcemy. To bzdury. Chyba każdy jeździ po to, by wygrywać, prawda? Skład na ten sezon wygląda trochę inaczej niż w ostatnich latach, ale ja udziału w jakichś chorych licytacjach brał nie będę. Te kwoty za juniorów są nieprawdopodobne. Liczę, że rozwinie się u nas Marcel Krzykowski. Oczywiście, nie mówię, że skład jest definitywnie zamknięty. Cały czas się rozglądamy - kończy prezes Wybrzeża.