Przed poniedziałkowym spotkaniem Platinum Motoru padało. Gdy zdjęto plandekę, okazało się, że przy krawężniku i na łączeniach jest woda. Mecz z Cellfast Wilkami, który miał się zacząć o 19.15, wystartował prawie o 21.10. To już druga przeciekająca plandeka w tym roku To już drugi taki przypadek w tym roku, że plandeka przeciekła. To samo stało się w Ostrowie, gdzie Arged Malesa rozłożyła folię na torze, by ten nie został zalany przez opady deszczu. Gdy plandekę zdjęto, okazało się, ze pod spodem jest mokro. Mecz Arged Malesy z H.Skrzydlewska Orłem Łódź ostatecznie się odbył, ale został przerwany po ośmiu biegach, a wszyscy mówili o skandalu. Gospodarz i osoby funkcyjne przerzucały się odpowiedzialnością za to, co się stało. Główna Komisja Sportu Żużlowego wezwała wszystkich na dywanik, ale ostatecznie nikt nie dostał kary. Przeciekające plandeki (składowa kosztującego 10 milionów systemu ochrony przed deszczem) są jednak dużym problemem. Wadliwa plandeka ostatecznie nie przeszkodziła w rozegraniu meczu w Lublinie, ale dwugodzinne opóźnienie, to nie jest najlepsza reklama. Poza wszystkim w regulaminie jest jasno napisane, że plandeka powinna się charakteryzować nieprzemakalnością i nieprzepuszczalnością wody w stopniu wystarczającym do przygotowania toru do zawodów po ustaniu deszczu. Rok temu plandeki nie przepuszczały wody Niby w Lublinie ten punkt nie został naruszony, bo mecz się odbył. Tyle że nie o czasie, a opóźnienie było ogromne. Jakby start spotkania zaplanowano po 20.00, to zawody skończyłyby się o północy. Zasadniczo każdy wyobraża to sobie tak, ze organizator zdejmuje plandekę i zawodnicy wyjeżdżają na tor. Wiemy, że Ekstraliga, dla której system ochrony przed deszczem jest ważnym projektem, już sprawdza, co dzieje się z przeciekającymi plandekami. Można by zapytać, jak to się stało, że te plandeki w ogóle dostały homologację. Jednak rok temu te same plandeki, także ta w Lublinie, zachowywały się prawidłowo. Woda nie dostawała się na tor, ochrona była 100-procentowa. Wygląda na to, że mamy tutaj do czynienia z jakąś wadą, ewentualnie zużyciem materiału. Newralgicznym punktem plandeki są przeszycia, bo przeciekanie na bokach (przy krawężniku) można od biedy zrozumieć. Dwie plandeki dostępne na rynku: ciężka i lekka, klejona i szyta Na rynku mamy dwóch producentów plandek. Jednym jest firma z Danii. Należy ona do Ole Olsena, który u siebie folie na tor kładł, gdy u nas były one wyłącznie w sferze marzeń. Drugi producent plandek jest z Polski, a szyje je w Ukrainie, a dokładnie pod Kijowem. Plandekę Olsena ma wyłącznie Betard Sparta Wrocław. Pozostałe kupiono w polskiej firmie. I to ta plandeka przeciekła w Lublinie. Wiemy, że plandeka Olsena jest bardzo ciężka. Bardzo trudno się ją składa i rozkłada. Nie ma ona przeszyć, lecz klejenia. Jest jednak absolutnie nieprzemakalna. Ta z polski ma przeszycia i jest z lżejszego materiału, dzięki czemu szybciej się rozkłada i składa. Rok temu nie było z nią problemów. Teraz mamy dwie przeciekające plandeki. Warto dodać, że metr kwadratowy duńskiej plandeki jest droższy niż tej z Polski. Ta druga ma też wyłącznie roczną gwarancję. Roczna gwarancja wydaje się dużym problemem Polskie kluby ruszyły po krajową plandekę najpewniej z powodu niższej ceny. Poza wszystkim polska firma, która je wykonuje, jest też obecna na piłkarskim rynku, gdzie sprawdza się jako producent m.in. mat zabezpieczających do muraw. Inna sprawa, że nawet jeśli taka mata do murawy gdzieś przecieka, to nie jest to taki problem, jak w żużlu, gdzie każdy przeciek wydłuża przygotowanie toru do zawodów. Wjechanie żużlowca w takie odmoczone miejsce może się bowiem skończyć upadkiem. Co dalej? W korespondencji jednego z klubów z producentem czytamy, że drobne uszkodzenia można naprawić samodzielnie z pomocą specjalnej taśmy lub z użyciem kleju termicznego. Jeśli jednak uszkodzenia są poważniejsze, to konieczna jest interwencja producenta, a nawet wymiana. Wydaje się, że Ekstraliga może nie mieć wyboru i będzie musiała zaostrzyć normy dotyczące wymogów licencyjnych. Roczna gwarancja, to zdecydowanie za mało. Być może Ekstraliga będzie też musiała przyjrzeć się lepiej zastosowanym rozwiązaniom. Stal Gorzów kiedyś rozłożyła na tor o wiele tańszą folię ogrodową i kiedy ją zdjęła, to tor był suchy i gotowy do jazdy. A jeśli zwykła folia jest lepsza od certyfikowanej plandeki, to coś tu nie gra.