Snus daje kopa, pobudza, ale coraz więcej osób ma wątpliwości, czy po tym powinno się jeździć i ścigać. - Miałem po nim straszne zawroty głowy - przyznaje żużlowy menadżer Jacek Frątczak, który wziął snusa tylko raz. Skandal, znowu nas oszukali. Prezes federacji nie gryzie się w język Zobaczył snusa i wyrzucił go z treningu - A jak już o tym rozmawiamy, to opowiem wam jedną historię. Kiedyś młody adept wziął snusa na treningu. Wyrzuciłem go i kazałem wrócić z rodzicami. Nie jestem lekarzem, ale jakby ten włożony pod wargę snus wpadł chłopakowi do przełyku, to mógłby się udusić - dodaje Frątczak. Lekarz żużlowy, z którym rozmawiamy, przyznaje wprost, że snus to przede wszystkim duży problem zdrowotny. Jeden stanowi równowartość wypalonej paczki papierosów. Z raportów medycznych wynika, że snus zwiększa ryzyko raka przełyku i trzustki. Zwiększa prawdopodobieństwo śmierci na skutek zawału serca czy udaru mózgu. Snus to środek psychoaktywny - Poza tym, to jest środek psychoaktywny - mówi nasz rozmówca i tu rodzi się pytanie, czy skoro coś jest środkiem psychoaktywnym, to powinno być stosowane przy okazji treningów i meczów. Czy skoro coś powoduje zawroty głowy, nudności, wymioty, a zwłaszcza zaburzenia koncentracji, to czy w żużlowym parku maszyn nie powinno się zakazać snusa. Zwłaszcza teraz, gdy żużel stał się tak szybki, gdy zawodnicy pędzą na prostych 120 kilometrów na godzinę, a najmniejszy błąd może się skończyć straszliwą kraksą. Żużlowe motocykle nie mają przecież hamulców. W żużlowym parku maszyn snus jest czymś tak naturalnym, jak woda w biurze, w poczekalni (biorą go zawodnicy i mechanicy). Moda przyszła wiele lat temu ze Szwecji, a wypromował go 6-krotny mistrz świata Tony Rickardsson. Niemal wszyscy zawodnicy jeżdżą w tamtejszej lidze, więc mieli do snusa ułatwiony dostęp. Mogli i wciąż mogą go kupić przed bramą stadionu. Daje kopa na chwilę. Żużlowcom to wystarczy Żużlowcy tłumaczą branie snusa tym, że podnosi ich motywację i umożliwia chwilowe wejście na wyższy poziom. Żużlowy bieg trwa około 60 sekund. To jest właśnie ta chwila, w której zawodnicy muszą wejść na ten wyższy poziom, by uzyskać przewagę nad rywalami. To brzmi jak przepis na doping, ale snus za doping uważany nie jest. Z racji popularności wśród sportowców jest jednak pod lupą WADA. Najważniejsze instytucje medyczne w Polsce już teraz ostrzegają przed snusem. Polsat wyemitował materiał pod tytułem "Groźna moda", gdzie lekarze, politycy i przedstawiciele ważnych instytucji, w tym Głównego Inspektoratu Sanitarnego mówią, że snusa łatwo pomylić z gumą do żucia, a wpływa szkodliwie, szybko uzależnia, a organizm domaga się coraz większych dawek. Mówi się o potrzebie "ubrania używki" w jakieś ramy, bo ogólna dostępność nie jest wskazana. - Dla mnie tym największym problemem, jaki wiąże się ze snusem jest ten, że biorą go coraz młodsi. Widzę nastolatków, adeptów żużla ze snusem włożonym pod wargę i to na pewno nie jest nic dobrego - puentuje cytowany już przez nas wcześniej żużlowy lekarz.