IMME po raz trzeci goszczą na toruńskiej Motoarenie. Kibice początkowo podchodzili do pomysłu organizacji takiej imprezy raczej niechętnie. Uważali ją za bezsensowne upychanie i tak ciasnego już kalendarza. Władze PGE Ekstraligi znalazły wreszcie receptę na uciszenie narzekających ust. Przeniesienie turnieju z wakacji na początek kwietnia rozwiązało sprawę. Cała Polska jest dziś zgłodniała żużla, a turniej z tak wyborną obsadą koi ich spragnienie niczym butelka wody po kilku godzinach fizycznej pracy na słońcu. Stawka zawodów bez dwóch zdań jest wybitna, być może mocniejsza nawet od tej z cyklu Grand Prix. Nie ma w niej Maksa Fricke’a czy Daniela Bewleya, wystartują za to Nicki Pedersen i Janusz Kołodziej. Choć turniej uznawany jest przez większość środowiska za raczej towarzyski, da nam on niesłychanie dużo odpowiedzi. Na IMME zawodnicy zwyczajowo wyciągają z garaży swe największe sprzętowe nowinki. Kto tydzień przed ligą okaże się najszybszy? Jeśli u którejś z gwiazd pojawią się problemy, to na ich rozwiązanie pozostanie jej zaledwie tydzień. Emil Sajfutdinow nie powtórzy sukcesu Triumfatorem pierwszej edycji mistrzostw był Emil Sajfutdinow. Choć tegoroczna edycja odbędzie się na jego domowym torze, Rosjanin nie powtórzy swojego sukcesu sprzed 7 lat. Wraz z resztą swych rodaków został zawieszony. To jedna z sankcji nałożonych przez świat sportu na Rosję po inwazji putinowskich wojsk na Ukrainę. Na torze zobaczymy za to jego kolegów z zespołu - Patryka Dudka, Pawła Przedpełskiego, Roberta Lamberta i Jacka Holdera. Toruńscy kibice zasiądą zapewne na trybunach w dość nerwowych nastrojach. Jeśli Apator wciąż chce się liczyć w walce o drużynowe mistrzostwo Polski, jego liderzy muszą na swoim torze pokonywać gwiazdy przeciwnych drużyn. Dudek i Holder należą bez wątpienia do głównych faworytów. Bukmacherzy za najbardziej prawdopodobny uznają jednak triumf Bartosza Zmarzlika, który przed tygodniem zwyciężył Kryterium Asów w Bydgoszczy. Sporo oczu zwróconych będzie zapewne również na zawodników innych drużyn, które w wyniku zawieszeń straciły rosyjskie gwiazdy - Taia Woffindena i Macieja Janowskiego z Betard Sparty Wrocław, Mikkela Michelsena, Dominika Kuberę i Wiktora Lamparta z Motoru Lublin czy wreszcie reprezentanta ZOOLeszcz GKM-u i dzisiejszego solenizanta, Nickiego Pedersena. Stawka jest jednak na tyle mocna, że zwyciężyć może każdy, nawet młodzi Jakub Miśkowiak i Wiktor Lampart. Niejednokrotnie udowadniali oni wszak, że potrafią dowozić do mety dużo bardziej doświadczonych rywali.