Michał Świącik, prezes Tauron Włókniarza nabiera wody w usta, gdy pytamy, czy przesądzone jest pozostanie dwójki Polaków. Mówi o uważnym obserwowaniu rynku i nie chce składać żadnych wyraźnych deklaracji. Woryna nigdzie się nie wybiera Trudno powiedzieć, co to oznacza. W przypadku Kacpra Woryny jakiś czas temu dało się usłyszeć pogłoski, że miał oferty z innych klubów, ale chce zostać we Włókniarzu. Zresztą w częstochowskim klubie przyznają wprost, że współpraca układa się dobrze, a Woryna chyba nigdzie indziej nie miałby tak dobrze, jak we Włókniarzu. Nie słychać też nic o tym, jakoby z klubem miał się rozstać Drabik. Zawodnik słynie z dziwnych zachować (w tym sezonie samowolnie opuścił park maszyn po dwóch defektach), ale nikt we Włókniarzu się na niego nie skarży. Po prostu nie ma poważniejszych zgrzytów. Może brak jednoznacznej deklaracji ma związek z Miśkowiakiem? Wiele wskazuje na to, że Woryna i Drabik kolejny sezon spędzą we Włókniarzu. Prezes nie udzielając jasnej odpowiedzi, być może dmucha na zimne, a może woli nic nie mówić delikatnie rozczarowany sytuacją z Jakubem Miśkowiakiem, któremu stworzył w Częstochowie cieplarniane warunki, a zawodnik nie chce z nim rozmawiać o umowie na sezon 2024. Prezes najpewniej liczył na to, że tu też nic nie ulegnie zmianie, bo zawodnik doceni fakt, iż zawsze był otoczony najlepszą opieką. Otoczenie Miśkowiaka, a może też i on sam, doszło jednak do wniosku, że po kilku latach w Częstochowie trzeba im zmiany. Mówi się, że zawodnik jest dogadany na przyszły rok z ebut.pl Stalą Gorzów, ale nie można wykluczyć innej opcji. Choćby For Nature Solutions Apatora Toruń. Włókniarz już rozgląda się za zawodnikiem w miejsce Miśkowiaka. Najpewniej weźmie Madsa Hansena ze Zdunek Wybrzeża Gdańsk.