"Gdyby to ode mnie zależało, to od 1 listopada w Ekstralidze byłoby 10 zespołów. Takie rozwiązanie stałoby się dużo ciekawsze dla kibiców - twierdzi prezes "Byków". Głównym argumentem wysuwanym przez Józefa Dworakowskiego jest konieczność zwiększenia liczby meczy i wyeliminowania pojedynków "o nic". Jeśli chodzi o większą liczbę spotkań, to, jak sądzi szef klubu z Leszna: "Byłoby to korzystne, gdyż wiele zespołów ma dziś problemy z frekwencją na stadionach. U nas ta kwestia wygląda dobrze i jestem zadowolony z liczby widzów, którzy przychodzili na mecze Unii - zwłaszcza w pierwszej części sezonu. Niestety kluby takie, jak np. Częstochowa mają tu kłopot. Uważam, że większa ilość spotkań to dobre rozwiązanie". Jest to rozwiązanie, które jednak zaprocentuje tylko wówczas, gdy znikną, jak mówi Józef Dworakowski: "mecze o nic". A tu przykładów nie musimy daleko szukać. Wystarczy wrócić pamięcią do niedawno zakończonego sezonu, w którym większość rozstrzygnięć znana była w połowie rundy finałowej. Wszakże na 4 mecze ostatniej kolejki tylko jeden miał tak naprawdę znaczenie - pojedynek "Byków" z "Aniołami" na leszczyńskim stadionie decydował o tym, która z drużyn wystąpi w barażach. Tę sytuację z pewnością trzeba zmienić. Tylko ile jeszcze tych zmian czeka nas - kibiców - w polskim speedwayu. Przecież "przerabialiśmy" i 10 i 8 ekip w Ekstralidze, mieliśmy play-off, w którym rywalizowały ze sobą drużyny z I i IV miejsca po rundzie zasadniczej oraz z II i III, by wyłonić zwycięzców mierzących się w finale rozgrywek. Liczyliśmy KSM żużlowcom i zespołom, dyskutowaliśmy nad problemem jednego, dwóch czy nieograniczonej liczby obcokrajowców w drużynie. Ilu ludzi, tyle pomysłów, a na najlepszy chyba jeszcze nikt nie wpadł. Pewne jest jedno i w tej kwestii chyba nie znajdziemy fana "czarnego sportu", który nie zgodziłby się ze słowami prezesa Dworakowskiego: "Kibiców najbardziej fascynują spotkania, które rozstrzygają się w ostatnim biegu. Wyniki mieszczące się w granicach 50-40 przynoszą najwięcej emocji. Ekstraliga powinna tak wyglądać, by takich pojedynków było jak najwięcej". Więc obyśmy w przyszłym sezonie, jak najczęściej podrywali się z miejsc, oklaskując naszych żużlowców wygrywających 46-44 kolejne ekstraligowe spotkania. Konrad Chudziński, Leszno