Prezentacje drużyn są już od jakiegoś czasu końcowym elementem przygotowań do sezonu. Często od razu po obozie zespół zbiera się np. w galerii handlowej i pokazuje kibicom. Nie inaczej miało być w Rybniku, gdzie w tym roku zbudowano ekipę mocniejszą niż w sezonie 2022. W związku z tym plany nie zakładają jedynie utrzymania w rozgrywkach 1. Ligi. Fani nie będą jednak mieli okazji spotkać się ze swoimi zawodnikami. A wszystko przez... donos. - Miasto nie powinno się nazywać Rybnik, ale "Donos Rybnik". Podczas zawodów "90 lat rybnickiego żużla" zrobiliśmy konkursy na stadionie, a kibice brali w nich udział. Trzeba było odpowiedzieć na pytania o tematyce żużlowej itp. W dzień przed świętami Bożego Narodzenia przyszli do klubu przedstawiciele urzędu celno-skarbowego i wszczęto postępowanie o naruszenie ustawy hazardowej z donosu. Sprawa toczy się do dnia dzisiejszego. Są z tego powodu pewne problemy natury finansowo-organizacyjnej, ale myślę, że poradzimy sobie z tym - skomentował Krzysztof Mrozek na łamach rybnickich mediów. Nie chcą ryzykować. Wolą sobie darować W związku z tymi okolicznościami, prezes klubu nie zamierza ryzykować kolejnymi podobnymi sytuacjami. Krzysztof Mrozek zdecydował, że prezentacja nie jest najważniejsza i wobec przytoczonych historii, trudno mu się dziwić. Jego zespół już za chwilę rozpocznie ligową walkę, choć akurat ROW należy do tych, którzy nie pojadą zgodnie z pierwotnym terminem. Ich niedzielny mecz z ENEA Falubazem Zielona Góra został przełożony z powodu niesprzyjających warunków. Warto dodać na koniec, że historia o której mówił Mrozek może mieć jeszcze ciąg dalszy. - Co grozi klubowi? Wolałbym o tym nie mówić. Kary wynikające z tej ustawy są drastyczne. Jest też możliwość taka, że dobrowolnie jako prezes klubu poddam się karze i wtedy ja zapłacę jakąś tam część, a z klubu będzie to zdjęte. Najgorsze mamy już za sobą. Na przyszłość, nauczeni całą tą sytuację, nie będziemy już robić takich akcji, bo jak widać, źle to się kończy. Niestety w tym mieście lubi się donosić. Kogoś to zabolało i tak to się skończyło - opisał.