Marek Grzyb, były prezes Stali Gorzów, w rozmowie z WP SportoweFakty snuje wizję, jakoby jego zatrzymanie miało podtekst polityczny. Nie podaje nazwiska, ale mówi, że za jego kłopotami stoi pewien gorzowski mecenas mający dobre kontakty z sędziami w Szczecinie. Pan Grzyb opowiada też o pewnym zleceniu Prokuratury Okręgowej w Szczecinie. To jest wersja byłego prezesa Marka Grzyba - Próbowano mnie aresztować dwukrotnie. Pierwszy raz nieskutecznie. To miało miejsce tuż po słynnym zgrupowaniu Stali Gorzów na Teneryfie, czyli 25 marca 2021 roku. Wtedy wszystko działo się na wniosek Prokuratury Okręgowej w Szczecinie. Został wydany wniosek przeszukania i zabezpieczenia mojego majątku. O 6:00 rano w moim domu pojawiły się służby. Na szczęście przyjechali do mnie ludzie z Poznania. Oni brali udział w czynnościach i szybko doszli do wniosku, że coś tu się nie zgadza. Ich zdaniem była to wyreżyserowana sytuacja i dlatego doszło do zmiany i odstąpienia od postanowienia prokuratury w Szczecinie. Już wtedy wiedziałem, że coś wokół mnie się dzieje. Byłem nie tylko zaskoczony, ale i przerażony. Dla mnie była to od początku próba aresztowania na zlecenie. Trudno było mi uwierzyć, że z takiego powodu ktoś jest w stanie posunąć się tak daleko - opowiadał Grzyb w wywiadzie. Pytania do prokuratury w Szczecinie Napisaliśmy maila do rzecznika Prokuratury Okręgowej w Szczecinie z kilkoma pytaniami. Poniżej lista pytań. Czy prokuratura działała na czyjeś zlecenie? Polityczne bądź inne? Czy w ogóle opisywana sytuacja miała miejsce? A jeśli tak, to czy wyglądała tak, jak przedstawia ją prezes Marek Grzyb, czy też inaczej? Czy został on wtedy zatrzymany? Czy to możliwe, że przedstawiciele służb powiedzieli wtedy, że to była wyreżyserowana sytuacja? Rzecznik prokuratury w Szczecinie odpowiada krótko Pani prokurator Alicja Macugowska-Kyszka zadzwoniła do nas, żeby przekazać, że nazwisko Marek Grzyb w ogóle nie figuruje w ich systemie. Co to znaczy? Ano to, że w tej konkretnej prokuraturze wskazanej przez byłego prezesa taka sprawa w ogóle nie miała miejsca. Pani prokurator zapewniła nas, że wszelkie działania prokuratury są rejestrowane w systemie elektronicznym, więc gdyby służby na jej zlecenie pojawiły się u kogoś w domu, to zostałoby to odnotowane. Zadowolony z takiego komentarza prokuratury jest Jerzy Synowiec, bo to on, według wszystkich znaków na ziemi i niebie, jest tym gorzowskim mecenasem odpowiedzialnym za kłopoty pana Grzyba. - Od początku uważałem, że to jest jakiś bełkot, jakaś paplanina małego dziecka, w której trudno o logikę. Okazuje się, że prokuratura, w której miałem mieć rzekomo jakieś wtyki, w ogóle nic nie wie o wizycie służb w domu pana Grzyba. Jak tak dalej pójdzie, to w kolejnych wywiadach usłyszymy o rosyjskich służbach. Cóż, ja tylko powiem, że ten facet stracił kontakt z rzeczywistością - komentuje Synowiec. Do prokuratora w Warszawie też wysłaliśmy pytania O sprawę pierwszej próby zatrzymania, o której opowiadał były prezes, zapytaliśmy też Prokuraturę Okręgową w Warszawie, która finalnie dokonała skutecznej próby zatrzymania pana Grzyba. Prokurator Marcin Saduś dostał od nas następujący zestaw pytań: Czy prokuratura działała zatem na zlecenie polityczne? Jeśli tak to czyje? Pan Grzyb mówi, że próbowano go aresztować dwukrotnie - pierwszy raz na zlecenie Prokuratury Okręgowej w Szczecinie. Czy ta sprawa jest jakoś powiązana z tą, w której finalnie pan Grzyb został aresztowany? Jaką wiedzę ma w ogóle warszawka prokuratura o tamtej sprawie? Czy to w ogóle możliwe, że przyjechali ludzie ze służb z zamiarem aresztowania i odstąpili od tego po rozmowie z panem Grzybem? Czy to możliwe, że zatrzymaliście niewinnego człowieka? I potem trzymaliście tego niewinnego człowieka przez blisko 9 miesięcy w areszcie? Do czego w ogóle przyznał się pan Grzyb? Bo z jednej strony jest komunikat, że się przyznał, a z drugiej jego słowa w mediach, że jednak aresztowanie było na zlecenie polityczne. "Podejrzany nie zgłaszał zastrzeżeń" Pan prokurator Saduś napisał, że nie podziela też zawartych w pytaniach. - Według mnie z treści wywiadu z podejrzanym nie wynikają takie konkluzje. Nie widzę podstaw, by ustosunkować się do zarzutów, które pod naszym adresem nie padły. Można też dodać, że w swoich wyjaśnieniach podejrzany nie zgłaszał zastrzeżeń do działań Prokuratury Regionalnej w Warszawie - napisał nam prokurator Saduś. Zobacz również: Odszedł dla pieniędzy? Zmarzlik o słowach byłego prezesa