Dariusz Ostafiński, Interia: Eksperci przekonują, że GKM spadnie z PGE Ekstraligi. Marcin Murawski, prezes ZOOleszcz GKM-u Grudziądz: - Prawo eksperta. Każdy może wskazać spadkowicza, a my jako klub będziemy chcieli wrzucić te opinie do kosza. Integrujemy się, wkraczamy w sezon z nową jakością, pełni zapału i wiele sobie obiecujemy. Trudno się jednak dziwić ekspertom. Dziewięć lat jesteście w Ekstralidze i przez cały ten czas balansujecie na krawędzi. - To prawda. Składy przeważnie były jednak dużo słabsze niż teraz. Poza tym potrafiliśmy się jednak za każdym razem obronić, co chyba jednak dobrze o nas świadczy. Skoro dysponując niewielkim potencjałem, ratowaliśmy się skutecznie przed degradacją, to znaczy, że potrafimy zaskakiwać. Skład najlepszy w historii? Prezes GKM-u mówi wprost Pan mówi, że dotąd mieliście przeważnie słabe zespoły. Ja pamiętam jednak taki skład z Gollobem i Łagutą, który też niewiele zdziałał. - Był Gollob z Łagutą, ale poza tym byli zawodnicy pierwszoligowi. Nikogo nie obrażając. Czyli ten skład na 2024 jest najlepszy w historii? - Ciężko to ocenić. Mocno się nasz skład zmienił. Niewielu jest zawodników obytych z torem w Grudziądzu. Jakbym tak na szybko miał wskazać najmocniejszy nasz skład w historii, to wspomniałbym sezon 2020, gdzie byli Łaguta z Pedersenem. Wtedy jednak mieliśmy słabszych juniorów, a Buczkowski z Pawlickim pojechali poniżej swoich możliwości. Teraz mamy juniorów, którzy powinni się rozpychać łokciami. Mają na to papiery. Jak bardzo mogą wam zaszkodzić medialne wypowiedzi członka rady nadzorczej GKM-u Zbigniewa Fiałkowskiego na temat PZM i skandalu w Krośnie? Dotąd mówiło się, że pan Fiałkowski jest dla GKM-u kołem ratunkowym, teraz może wam zaszkodzić. - Czy zaszkodzić? Pan Fiałkowski zawsze był postacią wyrazistą, dla wielu kontrowersyjną, bo mówi, co myśli. My ogólnie jesteśmy średnio postrzegani w lidze i nie wiem, czy czyny i słowa pana Fiałkowskiego coś zmienią. Zresztą chciałbym wyjaśnić, że to dorabianie nam gęby nie jest na miejscu. Pan Fiałkowski przez kilka ostatnich lat był bardziej w GKSŻ niż w klubie. Ja jako Marcin Murawski jestem prezesem i nie mam z nikim zatargów, z każdym staram się żyć w zgodzie. A czy pan Fiałkowski, w związku z tym, że przestał pełnić funkcję w GKSŻ, wrócił do klubu? - Nie. Nic się nie zmieniło. Panowie Fiałkowski i Cichoracki są w radzie nadzorczej. Tak było i tak jest teraz. Bieżącą działalnością zajmują się inni ludzie. GKM nie jest mile widziany w Ekstralidze? Pan powiedział, że jesteście "średnio postrzegani". Co to znaczy? - To znaczy, że czasem odczuwam, że klub z Grudziądza nie do końca jest mile widziany w Ekstralidze. Nie wiem, z czego to się bierze. Może jesteśmy za małym ośrodkiem? Może jesteśmy niezbyt atrakcyjnym projektem dla kibica? Staramy się jednak rozwijać. Marketingowo wykonaliśmy kawał roboty. A może chodzi o to, że za GKM-em nie stoi żadna historia? Nie macie sukcesów, jesteście klubem bez wielkiej przeszłości, bez medali. - Może i tak jest. Każdemu jednak życzę takich kibiców, jak ma GKM. Tak fanatycznych, tak kochających żużel na dobre i na złe. Nawet jak nie ma wyników. A po wygranym meczu ten stadion wręcz tętni życiem, szaleje. Ja nawet nie potrafię sobie wyobrazić, co by było, jakbyśmy kiedyś zdobyli medal. Z tym może być problem. Rok temu uratował was cud, wygrana z Motorem. - To faktycznie był punkt zwrotny, od tej wygranej zaczęliśmy jechać lepiej. Przed tym meczem doszliśmy do ściany. Jak tak sobie teraz myślę, to my jesteśmy takim klubem, który dopiero wtedy, kiedy ma nóż na gardle, potrafi się w nadzwyczajny sposób zmobilizować. Wcześniej taki mecz jechaliśmy z Włókniarzem, mieliśmy doświadczenie, które wykorzystaliśmy także w tamtym spotkaniu z Motorem. Fatalny terminarz? "Morale siada" Teraz od meczu z Motorem zaczynacie sezon. - Zaczynamy ligę od meczu z mistrzem Polski i to nie będzie łatwy mecz. Akceptujemy jednak to, co mamy. W końcu i tak trzeba jechać z każdym. Terminarz macie taki, jakby was ktoś na górze nie lubił. - Można tak powiedzieć. Patrzę jednak dwa, trzy lata wstecz i powiem, że wtedy było tak samo. Nie mamy dobrej passy, nie mamy szczęścia do terminarza. Zawsze mamy tych najtrudniejszych rywali na początku, a to powoduje, że jak drużyna przegrywa, to morale siada. Skoro jednak rok temu się nie poddaliśmy, to teraz też tego nie zrobimy. Przez lata ukuło się powiedzenie, że "GKM nigdy nie spadnie". Wielu uważało, że pan Fiałkowski, będąc w GKSŻ rozkłada parasol ochronny nad klubem. - Tak naprawdę, to tylko raz w ostatniej dekadzie zajęliśmy ósme miejsce w lidze i groził nam spadek. To był jednak tylko ten jeden raz, gdy nie zapewniliśmy sobie utrzymania na torze, bo potem już tak nie było. A ten jeden raz nie zakończył się spadkiem, bo inni się z ligi wycofali i nikt nie chciał zająć naszego miejsca. Budowanie mitu na bazie tej jednej historii jest słabe. To jest to dorabianie gęby, o którym mówiłem. Nikt przecież nie nagiął dla nas regulaminu, nikt z góry niczego nie ustalił. Miliony w budżecie. Prawie wszystko idzie na płace Jaki macie budżet na 2024? - 17 milionów złotych. Najwyższy w historii? - Tak. A wchodziliście do Ekstraligi, to mieliście? - Nie byłem wtedy prezesem, ale kojarzę, że wtedy ten budżet wynosił cztery miliony. Wtedy wpływy z biletów pozwalały nam opłacić premie za punkty. Z czego wziął się taki wzrost w ciągu tych prawie 10 lat? - To jest żużlowa inflacja. Brak zawodników na rynku sprawił, że ceny kontraktów poszybowały w górę. Duże pieniądze idą też na szkolenie. Wiem, zaraz pojawią się głosy, że to wina prezesów, bo dają zawodnikom tak duże pieniądze. Jednak w Ekstralidze zasada jest prosta: ten, kto nie da, ten spada. A kibice chcą wyników. Koło się zamyka. Rozumiem, co nie zmienia faktu, że to tempo wzrostu jest straszne. - To prawda, ale jak ktoś się wyłamie, to go nie będzie. Nikt nie chce spaść. I tak są najbiedniejsi w lidze I jak się domyślam, to z tymi 17 milionami i tak jesteście najbiedniejszym klubem w lidze? - My i Leszno mamy podobne budżety. Odstajemy przez to od reszty. Najwięcej, bo 25 milionów ma Motor Lublin. Pan byłby w stanie tyle zebrać? Czy bez spółek skarbu państwa się nie da? - Gdybym był w stanie, to bym to zrobił. Na taki potężny budżet trzeba faktycznie wielkich firm. Najlepiej, jakby to były spółki skarbu państwa, bo one obracają milionami. Jest też jednak inna droga, czyli przejęcie klubu przez prywatnego inwestora, którego stać na wpompowanie milionów. Wpompować, bo na żużlu nie da się zarobić. Jest ktoś taki? - Były pojedyncze rozmowy. Jeśli kiedyś będzie możliwość przeprowadzenie takiego przekształcenia, to ja chętnie wszystko pokaże i pomogę. Sam jestem kibicem GKM-u, więc zależy mi na tym, żeby był on jak najmocniejszy. Będą budować nowy stadion. Z lożami VIP Poza inwestorem przydałby się większy stadion. - Akurat w tej kwestii coś się wydarzy. GKM ma więcej kibiców, niż obecnie mieści obiekt. 2, 3 tysiące miejsc więcej by się przydało. Trwa proces wyłaniania firmy, która wykona projekt nowej trybuny głównej. Ona powstanie na prostej startowej. Dojdzie około tysiąca miejsc siedzących, będą loże VIP, zadaszenie. Trybuna pójdzie trzynaście rzędów w górę. Projekt ma powstać w tym roku, a do końca 2026 mamy ukończyć budowę. To jest robione w porozumieniu z Ekstraligą. Planujemy też wymianę oświetlenia. Zacząłem od typowania ekspertów, więc na koniec chciałem zapytać, jak pan widzi ten sezon. Jakie będzie miejsce na koniec? - Unikam typowania. Jest kilka drużyn, jak my, Falubaz czy Unia, gdzie są znaki zapytania, a sezon może różnie się ułożyć. W każdą stronę może to pójść. Mam nadzieję, że my skończymy na piątym, szóstym miejscu, co dałoby nam pierwszy start w play-off.