Prezes Unii Tarnów rozbudził apetyty kibiców Daniel Bałut, obecny prezes Unii Tarnów, to człowiek, który mniej więcej rok temu ratował klub przed upadkiem. Wydawało się, że żużlowa spółka z powodu długów może w ogóle nie przystąpić do rozgrywek 2. Ligi Żużlowej. Akcja ratunkowa jednak się udała, a żużel, który w Tarnowie ma bogate tradycje, przetrwał. Prezes zaliczył więc dobre wejście, a kilka miesięcy później obiecał, że spróbuje zbudować skład pozwalający na walkę o awans do eWinner 1. Ligi w sezonie 2023. Po drodze jednak nie wszystko poszło po jego myśli. Ciągle sporą niewiadomą jest kontrakt z Grupą Azoty, która w wyniku kryzysu nie rozrzuca pieniędzy na lewo i prawo. Odszedł też legendarny Marek Cieślak, który w minionych rozgrywkach pełnił rolę konsultanta oraz był magnesem dla zawodników, którzy chętniej patrzyli na Unię i potencjalną współpracę z uznanym szkoleniowcem. W tej sytuacji Unia musi zrewidować swoje plany, co najlepiej odzwierciedlają ostatnie ruchy transferowe. Klub ogłosił do tej pory przedłużenie umowy z Williamem Drejerem i Kennethem Hansenem. Pierwszy z Duńczyków to młoda perełka mająca niezłe papiery na jazdę. Potem doszedł Rene Bach i Piotr Pióro. Kibice patrzą na te ruchy i rwą włosy z głowy. Unię Tarnów nie stać na lepszych zawodników O transferze Bacha trudno powiedzieć coś więcej, bo w ostatnich latach niewiele jeździł w polskiej lidze. Może odpalić, ale nie musi. Gorzej wygląda sytuacja Pióro, który od lat spisuje się słabo. - Prezes mówi o awansie, a tu pół amator - pisze jeden z kibiców, ale podobnych komentarzy w sieci można znaleźć znacznie więcej. W przypadku Unii kluczowe jest to, co wydarzy się dalej. Przesądzony jest powrót wychowanka Ernesta Kozy. Ten kontrakt należy uznać za bardzo dobry ruch. Dojdzie też Patryk Rolnicki, który w końcówce sezonu sporo pojeździł w lidze duńskiej i zdobył cenne doświadczenie. Powinien - przynajmniej w teorii - poprawić swoje wyniki względem poprzedniego sezonu. Unia chcąc walczyć o coś więcej musiałby pochwalić się przynajmniej jednym, a najlepiej dwoma mocnymi nazwiskami. Nie wiemy, czy działacze trzymają jakiegoś asa w rękawie, ale faktem jest, że rynek już jest przebrany i wielkiego wyboru nie ma. W odwodzie jest jeszcze Peter Ljung, któremu już bliżej końca kariery, ale w w przypadku fiaska rozmów stanowi jakąś alternatywę. Osobną kwestią jest pozostanie w klubie Piotra Świercza. Zdolny junior kuszony był przez Cellfast Wilki Krosno, ale tam nie miałby pewnego miejsca w składzie. Trener Stanisław Burza mówił niedawno, że w klubie zrobią wszystko, aby zachęcić juniora do dalszej jazdy w Tarnowie. Czytaj także: Zazdroszczą im nawet butów. A ekspert mówi o wtopie