Z PGG ROW-em Rybnik na dobre i na złe Kacper Woryna już co najmniej kilkakrotnie miał okazję do zmiany klubu. Zresztą taki ruch doradzało mu wielu ekspertów. Już za czasów juniorskich żużlowiec przejawiał wielki talent. Wróżono mu dużą karierę. Kilka lat temu prezes Krzysztof Mrozek powiedział nawet, że kwestia paru lat, a Woryna zostanie mistrzem świata. Oczekiwania były duże, ale nadzieje niekoniecznie udawało mu się spełniać. Dlaczego? Dobre pytanie. Po wejściu w wiek seniora jego kariera jakby nieco wyhamowała. Długo był wierny macierzystemu klubowi, przez co sezony 2018 i 2019 spędził na zapleczu PGE Ekstraligi. W eWinner 1. Lidze radził sobie świetnie, ale żeby pościgać się z najlepszymi zawodnikami na świecie, musiał pojechać na mecz do ligi szwedzkiej. Woryna konsekwentnie odrzucał intratne propozycje z innych klubów. Wierzył, że uda mu się wystartować w PGE Ekstralidze razem z PGG ROW-em Rybnik. Cel udało się zrealizować w poprzednim sezonie. Sęk w tym, że były to kompletnie nieudane rozgrywki - zarówno dla klubu jak i jego samego. W końcu żużlowiec powiedział "dość". Zdecydował się na zmianę. Pupil prezesa Mrozka Krzysztof Mrozek widział w Worynie filar zespołu na długie lata. Nie wyobrażał sobie drużyny bez niego. Uważał, że jest w stanie w Rybniku zapewnić mu najlepsze warunki do rozwoju. Wielokrotnie chwalił się, że traktuje zawodnika jak syna. To nic szczególnego, jeśli spojrzymy z jakim zacięciem prezes bronił interesów zawodnika w trudnych dla niego czasach. Tak było w 2016 roku, kiedy po tragicznym wypadku Woryny z Krystianem Rempałą ten drugi w skutek obrażeń zmarł, a na żużlowca PGG ROW-u wylała się fala hejtu. Mrozek dzielnie bronił swojego pupila, aż sprawa się uspokoiła. Podobnie było w czasie afery z proporczykiem Betard Sparty Wrocław. Woryna przed jednym z meczów ligowych tuż po prezentacji przekazał go Mrozkowi, mówiąc: "Bierzcie mi to. Wrocławskie coś. Ino ROW." Takie zachowanie rozwścieczyło wrocławskich kibiców. Woryna musiał liczyć się z potężnymi gwizdami, jak tylko pojawiał się na stadionie Sparty. Konflikt udało się załagodzić dopiero kilka miesięcy temu, kiedy żużlowiec raz jeszcze przeprosił i podkreślił, że nie miał złych intencji. Kuszony przez Włókniarz Niemal każdej jesieni prezes Michał Świącik kusił Worynę i zapraszał do jazdy w barwach Włókniarza. Za argument poddawał tor, który wybitnie leży zawodnikowi oraz niewielką odległość Częstochowy od Rybnika. Działacz miał do Woryny słabość. Albo może widział potencjał, który nie do końca udało mu się uwolnić w Rybniku. Mariaż 24- latka z Włókniarzem w końcu doszedł do skutku, a prezes Świącik może wypić lampkę dobrego szampana. Sezon 2021 będzie odpowiedzią dla Woryny prawdziwym sprawdzianem. Jeśli go zda, na stałe wskoczy do ścisłej czołówki polskich zawodników i być może powalczy o coś więcej na arenie międzynarodowej. W razie niepowodzenia, Krzysztof Mrozek będzie mógł powiedzieć "a nie mówiłem". Jakby nie było, Woryna swojej decyzji o zmianie klubu pewnie i tak żałować nie będzie. Takie uczucie mogłoby się pojawić, gdyby nie spróbował. Tego za parę lat mógłby sobie nie wybaczyć.