Fogo Unia Leszno naszym zdaniem utrzyma się w PGE Ekstralidze. Sezon 2024 nie będzie dla niej łatwy, ale gorszy od tego poprzedniego też na pewno nie będzie. W 2023 Unia poradziła sobie ze wszystkimi możliwymi plagami egipskim. Utrzymała się, choć w pewnym momencie pół zespołu było na L4. Włącznie z liderem Januszem Kołodziejem. On doda drużynie tej szczypty zadziorności Unia 2024 powinna być jednak lepsza od tej, którą oglądaliśmy w minionych rozgrywkach. Choćby ze względu na osobę Andrzeja Lebiediewa. To walczak. Nie ma dla niego straconych pozycji. Lebiediew doda drużynie zadziorności, da tak potrzebne wsparcie Kołodziejowi. Siłą zespołu będzie też to, że będzie zespołem właśnie. Taką paczką przyjaciół, która świetnie czuje się w swoim towarzystwie. Może Grzegorz Zengota z Bartoszem Smektałą nie będą przenosić gór na wyjazdach, ale na domowym torze powinni zdobywać ważne punkty i finalnie Unia powinna ich uzbierać tyle, że o nic nie będzie się musiała martwić. Rew niepewny, ale Ratajczak powinien wreszcie odpalić Dużą niewiadomą jest Keynan Rew, który ma za sobą rok jazdy w pierwszoligowym Zdunek Wybrzeżu Gdańsk, ale poprzednie sezony pokazały, że Australijczycy w Lesznie zawsze jakoś sobie radzili. Wreszcie też powinien odpalić Damian Ratajczak. W poprzednich sezonach zebrał już tyle doświadczenia, że w końcu powinien zacząć regularnie zdobywać powyżej 5 punktów na spotkanie. A jeśli tak będzie, jeśli drugi junior się dostroi, dokładając 2-3 punkty, to nawet słabsza jazda Rew nie będzie miała znaczenia. Może to głupio zabrzmi, ale Unia będzie za rok przedstawicielem żużla romantycznego. Zbudowana bez wielkich nakładów finansowych, na podstawie starych, sprawdzonych wzorców (zawodnicy na miarę portfela sklejeni w zespół) i z wielką fabryką produkującą talenty za plecami, która czyni Unię zespołem wyjątkowym w skali całego kraju. Nie oglądającego się na innych, lecz takiego, co to sam wykuwa swoje diamenty, a jak ma nadwyżkę, to sprzedaje je innym.