Już od dłuższego czasu było jasne, że w PGE Ekstralidze Pedersen po raz pierwszy od 20 lat miejsca nie zagrzeje. Choć potrafił spisać się kapitalnie (komplet punktów na otwarcie sezonu z Włókniarzem Częstochowa), to jednak takie mecze miewał sporadycznie i tylko na własnym torze. Co więcej, zdecydowanie częściej było o nim głośno z powodu wybryków takich jak markowanie defektów na czwartej pozycji czy po prostu brak chęci dalszego udziału w meczu, z tytułu zbyt trudnego toru. Pedersen zraził do siebie mnóstwo osób w środowisku. - Wiem, że wielu kibiców bardzo chciało go widzieć w naszej drużynie, ale też wielu go nie chciało. W klubie również mieliśmy wątpliwości. Pedersen to jednak duża niewiadoma. Bardzo go doceniam, ma charyzmę i umiejętności, a jak zawiesi motocykl na kołku, to będzie go brakowało. Ma już jednak swoje lata, przeszedł sporo w ostatnich sezonach, a takie kontuzje nie pozostają bez konsekwencji. Holsted, gdzie spędził aż 21 sezonów, zrezygnowało ze współpracy i to również dało nam do myślenia. Pedersena stać na świetną jazdę, może jeszcze odpalić w pierwszej lidze, ale jest to obarczone pewnym ryzykiem. Na zapleczu nikt nie rozdaje punktów za nazwisko, a wiek, kontuzje, robią swoje. Inna kwestia to jego zachowanie. Prywatnie to bardzo sympatyczny gość, ale ma też wybuchowy charakter, a niektóre jego zachowania w trakcie zawodów nie wszystkim pasują - powiedział prezes Polonii w rozmowie z "Gazetą Pomorską". Wielki mistrz potrafi zrobić wielką awanturę Gdy Pedersen będący jeszcze młodym zawodnikiem pokazywał swoje "mroczne" oblicze, często zrzucano to na brak dojrzałości, mówiono że to młody chłopak, że nauczy się życia, a te cechy mu się unormują. Nic bardziej mylnego. Pedersen zbliża się do 50-tki, a żadne zmiany u niego nie zachodzą. Czasem zdecydowanie przesadza. Fizyczne i słowne ataki na mechanika oraz operatora kamery podczas towarzyskich zawodów to już nie jest ognisty charakter, a kawał zwykłego chamstwa. Niestety, do takich zachowań Pedersena zdążyliśmy się już przyzwyczaić, choć poza torem jest innym człowiekiem. Ciekawe zatem, jak odnajdzie się w 1. Lidze, gdzie będzie zdecydowanie największą gwiazdą. Nicki od lat tam nie jeździł, dla większości zawodników mógłby być ojcem, dla niektórych nawet na upartego... dziadkiem. Może czuć się wyjątkowy, ważniejszy niż inni. Dopóki jednak sportowo będzie robił swoje, zapewne oko na jego kaprysy będzie przymykane. Gorzej jeśli znowu zacznie strzelać fochy. Stal właśnie o niego w dużym stopniu oparła nadzieje w walce o utrzymanie.