Piotr Rusiecki był ostatnio w Równem i spotkał się tam z działaczami miejscowego klubu. Kiedyś ta drużyna jeździła nawet w lidze polskiej. Oczywiście na ten moment nie ma takiej możliwości, bo w Ukrainie trwa wojna i nie ma nawet zgody na organizację imprez masowych, czyli na przykład żużlowych. Prezes Unii Leszno pojechał tam jednak w innym celu niż rozmowy o jakimkolwiek udziale Równego w rozgrywkach polskiej ligi. Ustalono, że jeśli w Ukrainie pojawi się talent pokroju Nazara Parnickiego, to w Unii niezwłocznie dostaną taką informację. 17-latek kapitalnie zadebiutował w minionym sezonie, wygrał dwa biegi w jednym meczu i część osób okrzyknęła go drugim Emilem Sajfutdinowem. Później trochę zgasł, ale po pierwsze odniósł nieprzyjemną kontuzję, a po drugie przecież to jeszcze żużlowy dzieciak, więc ma pełne prawo do wahań formy. Co za perełka. Liczą na jeszcze więcej W Unii wierzą, że Parnicki będzie w stanie wejść w tym roku na jeszcze wyższy poziom. Oczywiście nikt nie ma wobec niego żadnych wysokich wymagań, ale w klubie robią wszystko by młodemu chłopakowi niczego nie brakowało. Ma świetny sprzęt, opiekę i zaplecze. Nic, tylko jeździć. Resztę Nazar musi już zrobić samemu. A talent ma potężny i to widać na każdym kroku. Imponuje przede wszystkim wielką odwagą na torze. Nie boi się walki, często wyprzedza na trasie. Kto wie, czy Parnicki nie wygryzie Keynana Rewa z pozycji U24. Wystawienie Nazara byłoby dużym ryzykiem, ale Rew powoli robi wszystko, by je podjęto. Kiepsko jechał w zeszłym sezonie, teraz u siebie w Australii także wygląda średnio. Należy rzecz jasna mieć na uwadze to, że nie jedzie na swoim najlepszym sprzęcie. Ale nikt na takim nie jedzie, więc szanse wydają się wyrównane. Rew przegrywa i sporo upada. Parnicki naprawdę może go wygryźć.