Losy Grzegorza Zengoty w minionym okienku transferowym były dość burzliwe. Przez długi czas zawodnik liczył, że pozostanie w Abramczyk Polonii Bydgoszcz, ale zainteresowania jego osobą nie wykazywał klub. Ostatecznie zawodnik trafił do ROW-u Rybnik. Grzegorz Zengota otarł się o Orła Łódź Pomiędzy Bydgoszczą a Rybnikiem pojawiła się jeszcze opcja łódzka. W pewnym momencie kibice dla potwierdzenia oczekiwali jedynie oficjalnego ogłoszenia Zengoty w Orle. Witold Skrzydlewski miał plan, by ściągnąć trzeciego polskiego zawodnika, który stworzy konkurencję dla Marcina Nowaka i Norberta Kościucha. Ostatecznie obie strony nie doszły do porozumienia. Prezes klubu sugerował, że 33-latek zaczął windować cenę, na co Skrzydlewski nie chciał się zgodzić. Niedawno zielonogórzanin odniósł się do zarzutów kierowanych w jego stronę. - Rozmawialiśmy z panem Skrzydlewskim. Podczas spotkania trzy godziny rozmawialiśmy o różnych rzeczach dookoła. Później wystarczyło tylko pięć minut, byśmy znaleźli nić porozumienia i się dogadali. Tego, co później on wygadywał, nie rozumiem. To było poniżej pasa. Gdyby pan Witek chciał, to jeździłbym w Łodzi - w rozmowie dla "Magazynu Żużel" powiedział Zengota. Witold Skrzydlewski przestał odbierać telefony Żużlowiec dodał, że nagle kontakt z klubem się urwał. - Potem jednak prezes nie odbierał telefonu. W takich warunkach trudno cokolwiek zbudować. Przez kilka tygodni nie miałem z nim żadnego kontaktu. To nieprofesjonalne. Później prezes przedstawia mnie w świetle, że chciałem więcej. To było niesmaczne, dlatego gdy pojawiła się alternatywa, to ją wykorzystałem. Jestem w ROW-ie i bardzo się z tego cieszę - stwierdził zawodnik. Nowy nabytek rybniczan odniósł się tez do samych zarzutów związanych z prowadzeniem gry o podbijanie stawki. - Było wręcz odwrotnie, bo w pewnym momencie trochę się poniżałem jako sportowiec i jako zawodnik, samemu mocno się narzucając. To nie powinno tak wyglądać, ale bardzo chciałem jeździć w Orle - powiedział zawodnik.