Oberwało się tym "niegrzecznym" kibicom. Interwencja Jacka Dreczki była skuteczna, bo podejście ludzi zmieniło się w oka mgnieniu. O co dokładnie chodzi? Przez awarię motocykla, Maciej Janowski nie wystartował w szóstym wyścigu rewanżowego półfinału. Na domiar złego kapitan Betard Sparty Wrocław zaliczył klasyczną "świecę", a wypuszczony spod tyłka motocykl spadł na nogę zawodnika Sparty. Pech chciał, że Janowski zwijał się z bólu i został przetransportowany do szpitala, a nazajutrz przeszedł operację. Sektor Apatora cieszył się na ten widok Część sektora kibiców Apatora Toruń ucieszyła się z widoku zwijającego się żużlowca. W jego kierunku, ale także i całej Betard Sparty ponownie poleciały bluzgi. W tym samym momencie sędzia zawodów, Michał Sasień zapalił czerwone światełko, sygnalizujące wykluczenie Macieja Janowskiego. Te dwie sytuacje zbiegły się w czasie i kibice Sparty zaczęli głośno gwizdać. Postronni kibice zasiadający w innej części stadionu mogli odnieść wrażenie, że miejscowi kibice gwiżdżą na leżącego na torze Janowskiego. Wówczas do "gry" wszedł właśnie Jacek Dreczka, który stanowczym tonem powiedział do mikrofonu: - To trzeba nie mieć rozumu, by się teraz tak zachowywać. Dodajmy otuchy Maciejowi Janowskiemu oklaskami. Tym samym Jacek Dreczka uciszył gwiazdy na stadionie, a cały stadion zgotował gorącą owację Maciejowi Janowskiemu, który kilka minut później został zabrany na noszach do szpitala. Kapitan Sparty pokiwał kibicom, kiedy wnoszono go do karetki. Ostatecznie wrocławianie bez problemu poradzili sobie z Apatorem Toruń i awansowali do finału PGE Ekstraligi, a brawa należą się tym razem Jackowi Dreczce za uspokojenie nastrojów na trybunach.