Prezes PiS Jarosław Kaczyński w ostatnich dniach kampanii walczył o głosy kibiców Platinum Motoru Lublin obiecując im stadion za ćwierć miliarda złotych. Szef rządzącej partii trzy dni przed ciszą pojawił się na umieszczonym w mediach społecznościowych nagraniu, gdzie w towarzystwie kandydatów do sejmu (Michał Moskal) i senatu (Lech Sprawka) zapewniał, że jeśli PiS wygra wybory, to w Lublinie będą mieli żużlowy obiekt na miarę XXI wieku. Awantura polityków na stadionie Motoru W dniu, w którym ukazało się nagranie, na stadionie doszło do awantury między politykami PiS i KO. Wzajemnie przerzucali się oskarżeniami. Moskal mówił, że KO nie potrafi zbudować stadionu, a PiS dołoży po wyborach 50 procent na budowę. Politycy z KO mówili o radnych PiS blokujących inwestycję. - Wygramy i załatwimy dofinansowanie na stadion - odpowiadała Moskalowi Marta Wcisło z KO. Obecny stadion wygląda jako tako dzięki staraniom zarządu Motoru, ale prawda jest taka, że to przestarzały obiekt z zamierzchłej epoki. Kibice co mecz, narzekają na ciasnotę i walczą o miejsca. Stadion mieści nieco ponad 9 tysięcy, a chętnych do obejrzenia spotkań jest co najmniej dwa razy więcej. Kaczyński: Oni nie potrafią, my potrafimy - W Lublinie jest problem stadionu żużlowego, a władze miejskie nie dają sobie z tym rady - mówił Kaczyński na nagraniu. - Oni nie potrafią, my potrafimy - przekonywał prezes PiS, obiecując wpisanie stadionu do programu inwestycji strategicznych. Motor dostąpił takiego samego zaszczytu, co Ruch Chorzów, Śląsk Wrocław, Zagłębie Lubin i Raków Częstochowa. Kasę na modernizację stadionu w Chorzowie obiecywał premier Mateusz Morawiecki. Kibice w Lublinie chyba nie uwierzyli prezesowi Już jednak wiadomo, że obietnica prezesa Kaczyńskiego nie zostanie zrealizowana, bo PiS wybory przegrał. Uzyskał w nich 35,38 procent głosów, co jest najlepszym wynikiem, ale szanse na stworzenie rządu PiS ma zerowe, bo trzy partie opozycyjne zebrały w sumie 53,71 procent głosów. Kwestią czasu jest więc to, kiedy przejmą władzę. Swoją drogą, to prezes nie przekonał kibiców w Lublinie, bo tam PiS zebrał 32,98 procent głosów, a trzy partie opozycyjne zgarnęły w sumie 55,79 procent głosów. Zatem kiełbasa wyborcza nie zadziałała. A może kibice Motoru bardziej uwierzyli w słowa prezydenta miasta Krzysztofa Żuka, który od awansu "Koziołków" do PGE Ekstraligi w 2018 roku mówi o nowym stadionie, ale teraz, po 5 latach, przeszedł od słów do czynów. Teraz wszystko w rękach prezydenta. Prace trwają Prezydent Żuk odniósł się zresztą do propozycji prezesa Kaczyńskiego. Powiedział mu, że to jego radni przez kilka lat blokowali środki na sporządzenie dokumentacji technicznej potrzebnej do budowy stadionu. Zgłaszali poprawki, podważali zasadność budowy, a finalnie głosowali przeciwko inwestycji. Żuk w Dzienniku Polskim mówił o pustych obietnicach Kaczyńskiego. - Jeśli chcecie się dorzucić do budowy, to proszę bardzo. Ustalmy konkretnie, jakie będzie dofinansowanie. 50, 80 czy 100 procent - kpił sobie prezydent, dowodząc, że to tylko wyborcza deklaracja, która po wyborach zniknie równie szybko, jak się pojawiła. W tej chwili trwają prace projektowe, za które miasto zapłaciło 7,4 miliona złotych. Finalnie w dolinie Bystrzycy ma powstać wielofunkcyjny obiekt z 343-metrowym torem żużlowym dla 18750 widzów i prawie z tysiącem miejsc parkingowych.