Ryszard Kowalski przygotowywaniem silników zajmuje się od lat osiemdziesiątych. Początkowo, gdy był jeszcze zawodnikiem Apatora Toruń, dłubał przy jednostkach napędowych swoich motocykli. Zakres obowiązków zdecydował się poszerzyć po tym, jak na pożyczonej od niego maszynie Wojciech Żabiałowicz został pierwszym w historii Grodu Kopernika indywidualnym mistrzem Polski. Kowalski błyskawicznie zrozumiał wtedy, że silniki wychodzą mu dużo lepiej niż jazda. Kowalski tworzy mistrzów Mówi się o nim, że bywa ekscentryczny. Cóż, może sobie na to pozwolić. Do podtoruńskich Cierpic ustawiają się dziś ogromne kolejki chętnych na silniki. Przyciąga ich do tego łatka niezawodności. W Kowalski Racing nie potrzebują reklamy. Wystarczy im, że każdy indywidualny mistrz świata od 2018 roku korzystał z silników przygotowywanych przez nich. Takie jednostki w swych złotych maszynach mieli i Woffinden, i Łaguta, i wreszcie sam Bartosz Zmarzlik. Holloway, Gromowski - kujawsko-pomorskie rządzi? Nie oznacza to jednak, że inni tunerzy nie próbują rzucać Polakowi rękawicy. Najbliższą konkurencyjną firmę Kowalski ma stosunkowo niedaleko, bo pod Bydgoszczą. Tam właśnie osiadł Ashley Holloway, uznawany dziś za "dwójkę" w świecie silników. Z jego usług niegdyś, w swych złotych czasach, korzystała cała Unia Leszno. Dziś przygotowuje on silniki choćby dla Roberta Lamberta czy Daniela Bewleya, zwycięzcy dwóch tegorocznych turniejów Grand Prix. Jeśli o zwycięzcach Grand Prix mowa, to słowo uznania należy się także innemu kujawsko-pomorskiemu tunerowi, Witoldowi Gromowskiemu z Bydgoszczy. Jeszcze dekadę temu był on klubowym mechanikiem Polonii, później prawą ręką Flemminga Graversena, zaś dziś przyjmuje do swego warsztatu tych, którzy szukają oryginalnych rozwiązań albo nie są mile widziani gdzie indziej. Na jego jednostkach na najwyższy stopień podium w Grand Prix wjechał w tym roku Martin Vaculik. Motor zawdzięcza mu złoto Skoro piszemy o tunerach, to nie sposób zapomnieć także o Peterze Johnsie, aboslutnym liderze wyścigu zbrojeń sprzed dekady. Dziś wyraźnie spuścił on jednak z tonu. Wciąż wykonuje kawał dobrej roboty, ale obsługuje przede wszystkim zawodników z Wysp. Wygląda to trochę tak, jakby przespał zmiany zachodzące w świecie speedwaya. Dziś jego centrum znajduje się już nie w Anglii, ale właśnie nad Wisłą. Nie ma więc nic dziwnego w tym, że o szczycie tunerskiego rankingu zaczyna marzyć coraz to więcej Polaków. Choć do przygotowywania silników garnie się sporo naszych rodaków, to w ostatnich miesiącach szczególnie głośno jest o jednym "świeżaku" - Michale Marmuszewskim z Lublina, który wczesniej pracował przy motocyklach crossowych. W zeszłym roku to on stał za poprawą formy Krzysztofa Buczkowskiego, a w tym dostarczał silniki Kuberze, Drabikowi i Hampelowi. Ten ostatnie przesiadł się na nie po pierwszym meczu tegorocznego finału Ekstraligi. W rewanżu zdobył 11 punktów i zdołał pokonać samego Bartosza Zmarzlika. Lokalny inżynier dołożył więc sporą cegiełkę do pierwszego w historii złota Motoru.