Jeszcze króciutko, ale już na chłodno wrócę do sobotniego Plebiscytu na Sportowca Roku w Polsce. Kurz opadł, Robert Lewandowski słusznie pozamiatał konkurentów, ale więcej niż o samym zwycięzcy mówi się o herosach na dalszych lokatach. Jak zwykle marudzimy, a czemu Kajetan Kajetanowicz czwarty, a co zrobił Kamil Stoch, żeby wskoczyć na podium i zostawić na progu zwycięzcę Turnieju Czterech Skoczni - Dawida Kubackiego, czy wreszcie, jakim cudem Bartosz Zmarzlik broniąc tytułu mistrza świata spadł z pierwszego miejsca na piąte. Mam nieodparte wrażenie, że środowisko żużlowe poniosła fantazja. Straciliśmy kontakt z bazą, leciutko się zapomnieliśmy, odpłynęliśmy, wpadliśmy w jakiś samo zachwyt oraz narcyzm. Spore grono osób łudziło się, że skoro Bartek dwa razy z rzędu został czempiona globu, to i Lewandowskiego jest znów w stanie usunąć w cień. Wręczający Zmarzlikowi statuetkę Krzysztof Cegielski, choć sam z początku czuł niesmak, bo widział Bartka przynajmniej na najniższym stopniu pudła, nazajutrz nieco przytomnie zaapelował, że całemu polskiemu speedwayowi przyda się zimny prysznic. Musimy zejść na ziemię, bo zbyt wcześnie uwierzyliśmy, że teraz pójdzie już z górki, że żużel jest sportem narodowym mogącym na równi konkurować z futbolem, czy skokami narciarskimi. A tu figa z makiem. Na szczęście Bartek był gdzieś obok, tego zamieszania, jednakowo cieszył się z zeszłorocznego sukcesu i ostatnio z lokaty w środku stawki. Po prostu typowy Zmarzlik, który cieszy się z tego ma. Gdyby to ode mnie zależało i tego życzę naszemu reprezentantowi z całego serca, niech nawet nie łapie się do ścisłej dziesiątki Plebiscytu, aby tylko był absolutnym dominatorem na swoim poletku, tam gdzie są jego naturalne warunki. Wśród ukochanych motorków. Aby co sezon cykl Grand Prix kończył na podium i potwierdzał swoją klasę. Wolę widok Zmarzlika w kewlarze, obwieszonego szarfami, trzymającego puchary niż wchodzącego na scenę w lakierkach i nieźle skrojonym garniaczku. Jak to w powiedzeniu, przezorny zawsze ubezpieczony, więc drodzy fani czarnego sportu i malkontenci już teraz przestrzegam, iż daj Bóg trzecie IMŚ Zmarzlika może go i i tak paradoksalnie osunąć w klasyfikacji jeszcze niżej. Przed nami rok najeżony mistrzowskimi imprezami. Nie będzie takiej posuchy. Milowymi krokami zbliżają się przełożone Igrzyska Olimpijskie i Euro. Poza tym mnóstwo ważnych turniejów innych bardziej popularnych niż żużel dyscyplinach. I o ile Lewandowskiemu słaby występ kadry może przeszkodzić w obronie plebiscytowego skalpu, o tyle w Tokio powinno obrodzić krążkami i wtedy nie róbmy oczu jak złotówek, że np. brązowy medalista w pięcioboju nowoczesnym śmignie Zmarzlika. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź!