Czarna rozpacz w gabinetach klubowych ROW-u Rybnik. Wychowanek tego klubu - Kacper Woryna przedłużył w tygodniu kontrakt z Eltrox Włókniarzem Częstochowa i już wiadomo, że przy ewentualnym awansie Rekinów do PGE Ekstraligi na pewno do domu nie wróci. W każdym razie nie jako reprezentant gospodarzy. Prezes częstochowian - Michał Świącik jak na wytrawnego, obytego w transferowych szachach gracza i stratega przystało wymierzył sąsiadom cios prosto w serce. Świadomie zaczął budowę składu na sezon 2022 od Woryny, aby szybko zamknąć temat i ewentualną akcję zaczepną ze strony szefa ROW-u - Krzysztofa Mrozka zdusić w zarodku. W skrócie chodziło o to, żeby sfinalizować umowę z Woryną zanim zapadną ostateczne rozstrzygnięcia w eWinner 1. Lidze. Świącik popisał się majstersztykiem. Uderzył w najczulszy punkt Mrozka. Można bowiem w ciemno zakładać, że Woryna znajdował się na szczycie listy życzeń prezesa ROW-u. Kto wie, czy nie wykonał do niego nawet kilku telefonów pytając o plany na przyszłość lub prosząc go, aby nie spieszył się z podjęciem decyzji aż do wyłonienia zwycięzcy na zapleczu PGE Ekstraligi. Tylko, że ten będzie znany dopiero w październiku i nie ma nawet pewności, że ROW dostanie się np. do finału. W odróżnieniu od 2019 roku, kiedy ROW praktycznie rozbił w pył eWinner 1. Ligę, teraz ekipa z Rybnika wcale nie jest murowanym faworytem do awansu i na ewentualnym czekaniu Woryna mógłby wyjść jak na Zabłocki na mydle. A gdyby zamarzyłoby mu łapanie dwóch srok za ogon, niewykluczone, że zostałby z ręką w nocniku. Mrozek na tę chwilę i tak nie miał żadnych argumentów żeby walczyć o Worynę. Tym łatwiej Świącikowi było z nim negocjować i zepchnąć do głębokiej defensywy swojego konkurenta. Nie zazdroszczę naszemu "Jamesowi Bondowi" wśród prezesów. Raz, że będzie musiał obejść się smakiem, dwa po ciągle możliwym wygraniu eWinner 1. Ligi nie znajdzie na rynku lepszej alternatywy na krajowego seniora. Zakładając optymistyczny wariant, w chwili, gdy on będzie otwierał szampana i odbierał szarfę za promocję o klasę wyżej giełda będzie już dawno przebrana. Inna sprawa, że sami zawodnicy też nie będą walić drzwiami i oknami do Rybnika. Ale taki już parszywy los beniaminka. Albo masz kasę i robisz zamieszanie rozbijając skostniały układ, albo zbierasz okruchy z pańskiego stołu, liczysz na cud, wystrzał formy niektórych zawodników. Chociaż w gruncie rzeczy oszukujesz sam siebie, bo brutalna weryfikacja następuje bardzo szybko. A ROW akurat coś o tym wie. Wracając do Woryny, jeszcze w połowie rozgrywek pewnie nikt nie postawiłby złamanego grosza na to, że żużlowiec zostanie we Włókniarzu. 25-latek jechał słabo, dostawał kolejne czasami wręcz irracjonalne szanse i zamiast wychodzić z dołka, chłopak pogłębiał się w kryzysie. Żużlowiec zmienił otoczenie po raz pierwszy w karierze. Wyszedł ze strefy komfortu, aby odciąć grubą kreską poprzedni mizerny sezon w barwach ROW-u. Włókniarz miał go postawić na nogi, a przez dłuższy czas znów szargały nami wątpliwości, czy Woryna aby na pewno pasuje poziomem do PGE Ekstraligi. Woryny od składu nie odsunięto, choć wielu podpowiadaczy postawiło już na nim krzyżyk (w tym ja i nie będę tego ukrywał. Zwracam honor) Szeptano, aby zastępować go juniorami, bo Kacprowi zabraknie sezonu na ogarnięcie się. Żużlowca jednak uparcie budowano, nie zrażano się następnymi wtopami i teraz w Częstochowie zbierają tego profity. Być może Woryna doszedł do wniosku, że ma wobec działaczy oraz sztabu szkoleniowego do spłaty dług wdzięczności i dlatego szybko uciął spekulacje dotyczące swoich startów w kolejnym sezonie. Inna sprawa, że Woryna nie złapał nagle pana Boga za nogi. Nie wszedł na tak niebotyczny i stabilny poziom żeby oganiać się od ekstraligowych ofert. Jeśli sugerować się tym, co powiedział w dzisiejszej Rozmowie Bez Hamulców – Jacek Frątczak, z rynku transferowego będzie w tym roku wiało nudą, dlatego Świącikowi i tak byłoby szalenie trudno wyciągnąć wartościowego krajowego seniora z innego klubu, a wiadomo, że jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma.