Kowalski przechodził z tragarzami Betard Sparta Wrocław wygrała z piątek z Arged Malesą i przełamała fatalną passę trzech porażek z rzędu. Styl zwycięstwa nad beniaminkiem pozostawia jednak wiele do życzenia, żeby nie powiedzieć, że był po prostu słaby. Dopóki beniaminek nie stracił w połowie zawodów z powodu kontuzji Grzegorza Walaska wynik był na styku i mógł jeszcze pójść zarówno w jednym jak i drugim kierunku. Miło ze strony gospodarzy, że tym razem w mixed-zonie pojawił się przedstawiciel wrocławskiej drużyny, bo niecały tydzień temu po dotkliwej przegranej na torze w Częstochowie był z tym wyraźny problem. Krzesło zawodnika Betard Sparty zostało puste, a w strefie dla dziennikarzy, przedstawiciele mediów mogli prędzej spotkać hulający wiatr niż żużlowca w czerwonym kewlarze. Przepraszam, przez przypadek napatoczył się Bartek Kowalski, który akurat przechodził z tragarzami. Zachowanie żużlowców Betard Sparty odbiło się szerokim echem. Po wygranych wszyscy wypinają piersi do orderów, są uśmiechy od ucha do ucha, ale jak nie idzie, to najlepiej podkulić ogon. Naprawdę nie sztuką jest produkować się po pogromach i fajnych meczach, ale sztuką jest stanąć z otwartą przyłbicą przed kamerą i wytłumaczyć się z tego, co poszło nie tak. Prawdziwi mistrzowie nie chowają głowy w piasek, ale biorą na siebie odpowiedzialność za zespół również w razie momentów kryzysowych i niepowodzeń. Janas wysłał kucharza A, że Sparta jest aktualnym mistrzem Polski powinna świecić przykładem, a nie uciekać gdzie pieprz rośnie. Olanie dziennikarzy jest równoznaczne z odwróceniem się plecami do kibiców, którzy chętnie posłuchaliby czemu ekipa ze stolicy Dolnego Śląska jedzie poniżej oczekiwań. Zakpiono sobie też z regulaminu, który od tego sezonu wręcz nakazuje żużlowcom konfrontacje z mediami. Oficer prasowy - Betard Sparty - Adrian Skubis na łamach WP próbował usprawiedliwiać Bewleya i Janowskiego, że ci byli zmęczeni po Grand Prix w Gorican i siedmiu biegach w Częstochowie. A bo Polak, to nowicjusz w cyklu i pierwszy raz w karierze występował dzień po dniu? Niektórzy zawodnicy występują pięć razy w tygodniu, bez przerwy, a nie mają obiekcji, żeby powiedzieć dwa słowa. Bujać, to my, ale nie nas. Kilkadziesiąt po godzin po zawodach można było się pokusić o lepszą wymówkę. Odniosłem wrażenie, że trzeba było zająć jakieś stanowisko, żeby spróbować chociaż uniknąć kary od Speedway Ekstraligi. Następnym razem jak, któraś z drużyn zawinie się na bucie i nie będzie pomysłu na namówienie zawodników do wyjścia naprzeciw dziennikarzom, polecam skopiować wariant z 2006 roku i mistrzostw świata w piłce nożnej. Wówczas, na niemieckim mundialu, dwa dni po porażce z Ekwadorem 0:2 zamiast selekcjonera reprezentacji Polski - Pawła Janasa na konferencję prasową wysłano kucharza. W żużlu można by posadzić przed obliczem mediów np. fizjoterapeutę lub lekarza. W przypadku wielu upadków w zawodach miałoby to nawet sens.