Można powiedzieć, że rok 2021 w polskim żużlu symbolizuje cyfra dwa. Po dwóch latach panowania Bartosz Zmarzlik został strącony z tronu mistrza świata i był drugi, za Artiomem Łagutą. Reprezentacja prowadzona przez Rafała Dobruckiego zajęła drugą lokatę w Speedway of Nations, bo choć miała dziesięć punktów przewagi po rundzie zasadniczej, przegrała finał z gospodarzami - Wielką Brytanią. W czterech edycjach sięgnęliśmy aż po trzy srebra i wciąż czekamy na złoto. Grany przez Cezarego Pazurę, bohater kultowego filmu "Nic śmiesznego" mógłby sobie z naszymi żużlowcami przybić piątkę. Adaś Miauczyński też był zawsze drugi. "Całe życie ciągle drugi. Nawet jak gdzieś pierwszy byłem, czułem się jak drugi, Na 1500 drugi, z polskiego drugi, w nogę drugi, z zielnika drugi..." No o i w żużlu też jesteśmy skazani na drugie. Abstrahując już od tego, czy regulamin jest głupi, niesprawiedliwy, wymierzony w Polaków żeby ukrócić naszą dominację, to powinniśmy nauczyć się przegrywać. Zamiast skupić się na sobie, chyba za bardzo szukamy tematów zastępczych, na swoje usprawiedliwienie. Przecież gdyby Janowski nie upadł, przyjechałby do mety najpewniej przynajmniej na trzecim miejscu "achów" i "ochów" nie byłoby końca. Cała dyskusja o regulaminie poszłaby do kosza. Jak Krzystyniak krzyczy na naszych łamach, że zrobiono nas w balona, napluto w twarz, że trzęsiemy światowym speedwayem i nic z tego nie mamy. Krzysztof Cegielski apeluje żeby nasze żużlowe władze nie stały bezczynnie przyjmując kolejne ciosy, tylko uderzyły pięścią w stół. Szanuję, każdy ma prawo wyrażać swoją opinię, poniekąd też się z nimi zgadzam, ale nie będę aż tak brutalny. A dlaczego nie przyjmiemy z pokorą tego co dał nam los? Nie posypiemy głowy popiołem, tylko zwalamy winę na wszystko dookoła. A później obrażamy się, jak ktoś napisze, że ulubionym sportem narodowym Polaków jest biadolenie. Cały dorobek dwóch dni zaprzepaściliśmy w finale. Okej, to prawda, ale gdybyśmy założyli na chwilę buty Brytyjczyków, nie szłoby nam kompletnie, ale jakimś psim swędem wślizgnęlibyśmy się do finału i w nim zwyciężyli, to zapanowałby ogólnonarodowy szał. W GP np. pod 2019 roku zmieniono sposób punktacji. Nie ma już zbierania oczek przez całe zawody i sytuacji, że zwycięzca może mieć mniejszy dorobek niż żużlowiec z drugiej pozycji. Teraz są punkty za poszczególne miejsca. Jest mniej sprawiedliwie, bo promuje się przypadkowość. Wystarczy wczołgać się do półfinału, a później zabawa zaczyna się od nowa. I to jest moim zdaniem średnie, ale jakoś po obronie tytułu przez Zmarzlika nie słyszałem żeby komuś nowe zasady przeszkadzały. Nasz mistrz poradził sobie i ze startym regulaminem i z nowym. Oczywiście, zdaje sobie sprawę, że SoN rozgrywamy na dystansie sprinterskim, w dwa dni, a cykl Grand Prix składa się z jedenastu turniejów i jest szansa do poprawki, czy odrobienia strat.