Fogo Unia Leszno od lat jest stawiana za wzór w szkoleniu młodzieży. Trener Roman Jankowski, to fachowiec najwyższej próby, ma rękę do wydobywania perełek i na pewno nie można powiedzieć, że pracuje w klubie, który wypuszcza w świat juniorów na sztukę. Stadion Smoczyka, to najbardziej renomowana fabryka żużlowych talentów. Z taśmy produkcyjnej zjechali w ostatnich latach najsolidniejsze modele firmowane logiem Byka z Bartosz Smektałą i Dominikiem Kuberą na czele. Jeszcze w październiku kadra drużyny liczyła aż dziesięciu młodzieżowców więc postanowiono, że leszczyńskie magazyny zostaną przewietrzone. Nastąpiła wyprzedaż najstarszego rocznika 2002 i 2003. Kacper Pludra oraz Krzysztof Sadurski zdążyli zadebiutować w PGE Ekstralidze, ale w klubie uznano, że zestawiając ich z resztą są już za starzy i niezbyt perspektywiczni. Inna sprawa, że 16-letnie złote dziecko Fogo Unii - Damian Ratajczak jest nie do ruszenia, dlatego reszta walczyłaby i tak o jedno miejsce w składzie. Blokowanie im rozwoju nie miało sensu, sami żużlowcy też skłaniali się do odejścia, dlatego w Lesznie przekalkulowano, że przy aktualnej młodzieżowej bryndzy, jaka panuje we wszystkich ligach bez wyjątku można ubić na Sadurskim i Pludrze niezły interes. W Lesznie pracują inteligentni ludzie, wiedzieli, że znajdą się desperaci, którzy wyłożą kasę na, co by nie pisać przyzwoitej klasy juniorów, a oni przy okazji zaksięgują przelew na niezłą sumkę. Na "niechciane dzieci" Fogo Unii kluby rzuciły się jak na michę miodu. Cellfast Wilki zapłaciły za kontrakt definitywny Sadurskiego aż 300 tysięcy. Pludra poszedł na dwuletnie wypożyczenie, ale GKM Grudziądz ma opcję pierwokupu i tutaj raczej też nie chodzi w grę czapka gruszek. Trzeba też zaznaczyć, że Leszno, to jednak trudne środowisko do wypłynięcia na szerokie wody. Tam nie ma czasu na zbędne ceregiele z dawaniem szans w nieskończoność. Albo, to masz i porywasz tłumy, albo tego nie masz i do widzenia. Na twoje miejsce w kolejce czeka cała armia zdolnych chłopaków z zakładu maga Jankowskiego. Unia zmieniła też trochę strategię. Po Kuberze i Smektale nie została może spalona ziemia, ale leszczynianie nie straszyli już formacją juniorską jak dawniej. Z oboma żużlowcami Unia była potworem bez słabych punktów. Kiedy odeszli do grona seniorów zrobiła się dziura, trzeba było na gwałt szukać następców medalistów IMŚJ. W pierwszym roku bez nich Unia mało tego, że nie obroniła tytułu drużynowych mistrzów Polski, ale nie stanęła nawet na podium. To wymusiło na działaczach pewne odważne, ale kto wie, czy nie warte świeczki ruchy. Światełkiem na lepsze jutro jest Ratajski. On ma przed sobą jeszcze pięć lat w gronie juniorów. Jeśli uda się do niego dołożyć za chwilę jakiegoś rówieśnika, nawet kosztem jeszcze jednego słabszego sezonu w wykonaniu drużyny, to można będzie mówić, że prezes Piotr Rusiecki popisał się majstersztykiem.